Chwała, cześć Bogu wiecznemu

Zaczęty przez marian7, 25-11-2009, 16:51:05

Poprzedni wątek - Następny wątek

marian7

Chwała, cześć Bogu wiecznemu,
W Trójcy Świętej jedynemu,
Który z miłosierdzia Swego
Nawiedził dom serca mego.

Chwała Bogu Najwyższemu,
Niebem, ziemią władnącemu,
Który na moje niskości
Wejrzał z swojej wysokości.

Chwała Królowi wiecznemu,
Panu w Państwie rozkosznemu,
Który mnie najuboższego
Tak uraczył z daru Swego.

Witaj przedwieczna mądrości,
W Majestacie wszechmocności;
Witaj Sędzio sprawiedliwy,
Proszę, bądź mi miłościwy.

Kłaniam Ci się w nędzy mojej,
Wstydając się chwały Twojej,
Boś Twój Trybunał straszliwy
Niewdzięcznym zasiadł groźliwy.

Witaj Anielskie kochanie,
Witaj moje pożądanie;
Żądałem Cię w uprzejmości,
Co mam z Twojej łaskawości.

Witaj Królu królujących,
Panie wszystkich panujących;
Proszę, nędzę serca mego
Zapomóż z skarbu Twojego.

Witaj Jezu najpiękniejszy,
Nad słońce, gwiazdy jaśniejszy;
Witam Cię nędzny z radością
I obłapiam z uczciwością.

Witaj Manno z nieba dana
I od wieków pożądana;
W Tobie smaki wszech wdzięczności,
Proszę, osłódź me gorzkości.

Witaj Manno najwdzięczniejsza,
Ofiaro najprzyjemniejsza;
Obacz głód serca mojego,
Posil już ustającego.

Zawitaj pokarmie żywy,
Pelikanie zapalczywy;
Tyś jest Świętych nasycenie,
Ożyw mnie Twoje stworzenie.

Witaj rozkoszy królewska,
Wspaniała chwało niebieska;
Podłość moję ogródź, proszę,
Którą nędzny przed Cię niosę.

Witaj podarku miłości,
Klejnocie świątobliwości;
Zrzuć ze mnie moje marności,
Daj mi szatę niewinnośći.

Witaj gościu serc płaczliwych,
Miła pociecho troskliwych;
Rozpłakaną duszę moję
Racz przyjąć w objęcie Twoje.

Witaj Kapłanie najwyższy,
Boże z wysoka najniższy,
Któryś się z miłości mojej
Korzył aż do śmierci Twojej.

Witaj lekarzu prawdziwy,
Ojcze dziwnie dobrotliwy,
Rany moje już skażone
Niech będą przez Cię zleczone.

Witaj pociecho strapionych,
Słodki Ojcze opuszczonych;
Strapiło się serce moje,
Widząc zgniewaną twarz Twoję.

Witaj nad wszystke piękniejszy,
Nad wszelką słodkość wdzięczniejszy
Tyś morze wszystkich piękności,
Zalej doły mych próżności.

Królu w skarbach nieprzebrany,
Panie wieczny nad wsze pany;
Zapomóż moje ubóstwo,
Ogarnij moje sieroctwo.

Przy drodze leżę zraniony,
Ze wszystkich stron opuszczony;
Łaskawy Samarytanie,
Wylej Twoję miłość na mnie.

Tyś Jezu wdzięczne kochanie,
Serca słodkie pożądanie;
Daruj to serce mojemu,
Służyć Tobie Najwyższemu.

Co jest na świecie pięknego,
Drogiego i rozkosznego,
Wszystko fraszka względem Ciebie,
Przeto się garnę do Ciebie.

Wszystko marność najsprośniejsza,
Wszystko podłość najpodlejsza;
I gorzkości niewytrwanie,
Dobra świeckie malowane.

Cóż bez ciebie smutniejszego,
A z Tobą, co weselszego?
Wszystkie niniejsze radości
Bez Ciebie wielkie gorżkości.

Więc się nie będę radować?
Więc Ci nie będę dziękować?
O Jezu, moje kochanie!
Dziękując, żeś wspomniał na mnie.

O niewymowne wesele!
Mnie być z Bogiem, a w tem śmiele
Radość moję zacznę z Tobą.
Jawnie już stoję przed Tobą.

Nad ludzkie córki piękniejszy,
Nad wszelkie wonie wdzięczniejszy
Jest gość, Syn Boga żywego,
Który wszedł do serca mego.

Kwiecie Panieńskiej czystości,
Panie Jezu, ma miłości,
Przybytek serca mojego,
Oczyść, kiedyś wszedł do niego.

Przyszedłeś do nędzy mojej,
Z niewymownej łaski Twojej,
Nie wzgardziłeś mą podłością
Złączyłeś ją z Twą zacnością.

A jakoż Ci to odsłużę?
Któryć się co dalej dłużę,
Obrażając dobroć Twoję.
Miłując swawolę moję.

Ratujże mnie, Gościu miły,
Boć mi już nie staje siły,
Bowiem bez Twojej pomocy
Ciało, świat wnetże mnie stłoczy.

Nie znalazłeś nic miłego
We mnie, wedle serca Twego;
Wielkiś nierząd zastał Panie,
Służby Twojej zaniedbanie.

Znalazłeś pustość serdeczną;
I fortę jego bezpieczną;
Smrodu, śmieci, plugastw brzydkich
Pełne i próżności wszystkich.

Nędzę ciężką niewskóraną
I nagość nieprzyodzianą,
Znalazłeś; moja ufności!
Przygarnij mnie w Twej miłości.

Nie mam ci nic na cześć Twoję
I przeto się Ciebie boję;
Z płaczem do Twych nóg upadam,
Nędzęć moję opowiadam.

Radbym Ci służył, nie mogę,
Czując w sercu wielką trwogę,
Bo mnie grzechy przyciskają,
Rany chodzić zabraniają.

A któż zwali grzechy moje?
Tylko miłosierdzie Twoje?
Wybaw mnie z nich, o mój Panie!
Wszakeś Ty jest me ufanie.

Któż zagoi moje rany?
Tylko Ty, któryś nam dany
Lekarzem, co z zmarłych żywe
Czynisz i z złych sprawiedliwe.

Któż mnie w mej nędzy wspomoże?
Tylko Ty, o wieczny Boże.
Jeźli wzgardzisz, zginąć przyjdzie,
Bo w tem wieczna śmierć nadejdzie.

Weźmij ciału namiętności,
I niech zostanie w żałości,
Tylko duszę w jej nagości
Nakryj z Twej świętej miłości.

Rozłącz mnie z światem na wieki,
Byleś mnie z Twojej opieki
Nie wypuszczał ubogiego,
Toć skarb mój, mieć Cię samego.

Ogródź mnie bojaźnią Twoją,
Ta niech będzie strażą moją,
Abym Ci służył uczciwie,
Przed Tobą chodził wstydliwie.

Daj mi ducha nabożnego,
Tobie we wszem powolnego;
Tego niech szuka, usilnie
Wolę Twoję pełnić pilnie.

Daj mi się zwyciężać mężnie,
Nałogi niszcząc potężnie,
Daj mi karność ciała mego
I iść drogą życia Twego.

Daj cierpliwość, cichość, miłość,
Daj serdeczną dobrotliwość,
Daj roztropność ustom moim,
Daj chuć k'rozkazaniom Twoim.

Rozum mój Twoją mądrością
Oświeć, a serce miłością
Zapal, by wiecznie gorzało,
Na przyjście Twoje czekało.

Niczego się niech nie boję,
Jak przestąpić wolę Twoję;
Bo cóż mi nad to droższego,
Jako Cię mieć łaskawego?

Nie opuszczaj mnie w potrzebie
Dusznej, ale mnie do Siebie
Przygarnij, o me ufanie,
A tak czart zwalczon zostanie.

Potwierdzaj serca mojego,
Nie lękać się byle czego;
Gdy mi chodzi o cześć Twoję,
W tem niech kładę duszę moję.

Mieszkajże ze mną, mój Panie,
Niech Cie mam za me kochanie;
Używaj Twojej wolności
W przybytku mojej podłości.

Wszystkie ciała potężności,
Oddawam Twej uczciwości,
Ażebyś godnie służyło,
Cześć, chwałę Twoję mnożywło.

Oczy moje na Cię obróć
Niech patrzają w Twoję dobroć,
Uważając miłość Twoję,
Strofując niewdzięczność swoję.

Uszy nawróć ku słuchaniu
Słów Twoich, wnętrznem kochaniu;
Tać droga mego zbawienia,
Słuchać, strzedz Twe przykazania.

Niech uschną świeckie wonności
W sercu mem dla Twej miłości;
Wszystko moje pożądanie
Niech trwa w Tobie, me kochanie.

Usta moje, acz niegodnie,
Niechaj Cię chwalą swobodnie,
By mogło być bez przestania
Aż do samego skonania.

Karm mnie, proszę, śmiertelnego
Z stołu Twego zbawiennego;
Tać moc moja i wygranie,
Godne Ciebie pożywanie.

Wszystkie niniejsze słodkości
Niech się odmienią w gorżkości;
Ciebie, mego najsłodszego,
Niech Cię łaknę z serca mego.

Wszystko, co świat ma miłego,
To mnie niech będzie przykrego;
Ty sam bądź kochaniem mojem,
A ja też już będę Twoim.

Już weźmij w opiekę Twoję
Nędzną, chorą duszę moję,
Rządź mnie wedle woli Tojej
I domieść mnie cząstki mojej. Amen.

Pelplin, 1871. Nr. 374