Psalm 73 (72): Quam bonus Israhel Deus

Zaczęty przez Tomek Torquemada, 31-05-2007, 22:16:47

Poprzedni wątek - Następny wątek

Tomek Torquemada

Jan Kochanowski
"Psałterz Dawidów"

PSALM 73
Quam bonus Israhel Deus

Niech co chce będzie, żyw Pan ludu swemu
I zna, kto szczerym sercem służy Jemu.
Jaciem, po prawdzie, o włos nie szwankował,
Mój nierozumny rozum to sprawował.
Bo kogo (prze Bóg żywy!) nie pobudzi
I ten wczas, i ten dostatek złych ludzi?
Oni przeciwnej fortuny nie znają
I w dobrej sile długie lata trwają.
W ludzkich frasunkach nie są położeni
Ani z drugimi bywają dręczeni.
Przełóż je pycha zewsząd otoczyła.
Fałsz, okrucieństwo, niezbożność przykryła.
W rozkoszach leżą, na to się podali,
By jeno woli swej dosyć działali;
Niewinne dręczą, mowy nie hamują,
Przeciwko Bogu sprośnie występują.
Swą wszetecznością i nieba sięgają,
Językiem stanu każdego ruszają;
Niebaczni ludzie cisną się za nimi,
Napijając się tegoż błędu z nimi,
I mówią: "Zać to są boskie zabawy,
Przypatrować się, jakie ludzkie sprawy?
Oto źli ludzie co za szczęście mają,
W jakim dostatku dni swych używają!"
Próznom ja tedy warował się złości,
Próznom zachował ręce w niewinności,
Cierpiałem niewczas, przenaszladowanie,
Podejmowałem cały dzień karanie.
Jeslibych tak rzekł w głupim sercu swoim,
Wzgardziłbych, Panie, wiernym ludem Twoim,
A chcąc w tej mierze co pewnego stawić
Nie mogłem ludzkim rozumem się sprawić,
Ażem wszedł, Panie, do przybytku Twego,
Tamem obaczył przyszły czas każdego.
Inaczej tego powiedzieć nie mogę:
Na śliskim gruncie położyli nogę.
Niepewne skarby posiedli na ziemi,
Bo skoro zagrzmi Twa pomsta nad niemi,
I pan, i państwo znikną w ocemgnieniu,
Prosto jako sen na pierwszym ocknieniu.
A ich władania, ich wysady, Panie,
Śmiech tylko ludzki w mieście Twym zostanie.
Ale niżli to serce me pojęło,
Siła troskania, siła myśli wzięło.
A wszytko próżno, bo długo myśliwszy,
Co dalej, tymem jeszcze był wątpliwszy,
Tak żem też być mógł przed oczyma Twymi
Poczytan między bydlęty sprośnymi.
Wszakżem od Ciebie, Panie, nie zachodził;
Tyś mię z łaski swej sam za rękę wodził.
Miałeś na pieczy wszytki moje sprawy,
Skądem ja dosiągł nieśmiertelnej sławy.
Kto jest na ziemi, kto na wielkim niebie,
Kogo bych ja miał chwalić okrom Ciebie?
Po Tobie, Panie, serce me truchleje,
Bo z Ciebie wiszą wszytki me nadzieje.
Wszyscy zaginą, którzy Cię nie znają,
Wszytki zatracisz, którzy Cię mijają;
A ja przy Tobie, mój Panie, zostanę,
Ufać Twej łasce nigdy nie przestanę
I będę zawżdy miał Cię za co sławić
I ludzkie uszy Twoją chwałą bawić.

Tomek Torquemada

#1
Franciszek Karpiński

Psalm 73 (72)
Quam bonus Israhel Deus

Jakżeś jest dobry, Boże Jakóba!
Tym, co są serca prawego!
Lecz moja w tobie wątleje chluba,
Gdy widzę w szczęściu grzesznego.

Cóż na tem stracił, że jest złym sługą?
Zawsze na swoje wychodzi;
Śmierć go nie trwoży, ani trwa długo
Ból, kiedy mu się przygodzi.

Nie zna tej pracy, co inszych gniecie,
Nie zna ucisku z drugiemi!
Dla tego pyszny chodzi po świecie,
Okryty grzech swojemi.

Złość ich, jak jakim strumieniem płynie,
Skłonności serca słuchają;
Myśl ich i język zdrożnością słynie,
Chełpiąc się, o złem gadają.

Kiedy tak ziemię pozarażali,
Szemrając mową zuchwałą,
I wysokiemu niebu łajali;
Nic im się złego nie stało.

Nad takiém szczęściem grzesznych na ziemi
Lud się wybrany zdumiewa;
I gdy ich widzi długo czestwemi,
Zgorszony tak się odzywa:

"Czyliż podobna, ażebyć, Boże,
"Poglądał na nas znikomych?
"Czyliż wiadomość jaka dydź może
"W niebie o rzeczach poziomych?

"Oto tu sami grzesznicy słyną!
"Dochodzą pory sędziwey:
"Dla nich bogactwa rzekami płyną,
"W ubóstwie żyje cnotliwy!"

I jam też także myślał z innemi"
"Więcżém na próżno był prawy?
"Ręcem umywał wraz z niewinnemi,
"Z niemim przechodził tór krwawy?

"Więcżem na próżno całemi dniami
"Wylewał łez mych potoki?
"I jak się zaczął ból porankami,
"Tak trwał do nocy głębokiey?"

To myśląc, znowu nie rozumiałem,
Jak lud potępiać wybrany;
Im więcey tego dociekać chciałem,
Tém bardziej byłem zmięszany.

To twojey wszedłem świątyni, Panie!
Twegom się radził zakonu:
Co też się z złemi w ostatku stanie?
Co za los ma bydź ich zgonu?

Poznałem, Boże! jako fałszywie,
W bogactwach ufność swą kładli:
I gdy się w górę pieli skwapliwie,
Tém ciężej na dół upadli.

Jakaż pustynia, gdzie się szerzyli!
Jak nagle błyszczeć przestali!
Z grzechami swemi się pogrążyli,
I pamięć swoję zmazali.

Jak temu, który ze snu powstaje,
Ucieka nocne marzenie;
Tak o bezbożnych w mieście twém, Panie!
I samo zgasło wspomnienie.

W zapale serca myśliłem krzywo,
I na opatrzność mruczałem;
Sam także będąc marą fałszywą,
Słabości mojey nie znałem.

Boże!ja się jak bydlę rodzę,
U ciebiem równym mu tworej'
Dla tego zawsze za tobą chodzę,
Bo twoim żyję dozorem.

Kiedy o tobie myśląć bez względu,
Nogi się moje zbłąkały;
Bierzesz za rękę, wywodzisz z błędu,
Jeszcze mi dajesz pochwały.

Cóż ma mieć niebo, żebym poglądał
Nań, jak na szczęście prawdziwe?
Albo na ziemi czgożbym żądał,
Gdzie wszystko widzę fałszywe?

Serca nie czuję, cały zniszczałem,
Zwracając moje powieki
Ku memu Bogu; co mym udziałe,
Dziedzictwem mojém na wieki.

Oto ci wszyscy, co nad mniemanie
Od Stwórcy swego odstali,
Zginą, i sam ich zagubisz, Panie,
Bo śluby Twoje złamali.

A mnie przy Bogu dobrze przebywać,
I w nim zaufać do zgonu;
Pochwały jego codziennie śpeiwać
Po bramach córki Syonu.

Przepisał Stefan F.F.