Psalm 56 (55): Miserere mei, Deus, quoniam conculcavit me homo

Zaczęty przez Tomek Torquemada, 30-05-2007, 21:42:41

Poprzedni wątek - Następny wątek

Tomek Torquemada

Jan Kochanowski
"Psałterz Dawidów"

PSALM 56
Miserere mei, Deus, quoniam conculcavit me homo


Smiłuj się nade mną, Boże litościwy,
Bo mię prawie w ziemię wbił człowiek złośliwy;
Nie mam odpoczynku, nie mam i wytchnienia
Od jego potwarzy i jego trapienia.

Wdeptali mię w ziemię ludzie nieżyczliwi,
A wojskami chodzą, którzy krwie mej chciwi;
Ale kiedykolwiek strach mię jaki zejmie,
Tobie ja, o Panie mój, ufam uprzejmie.

Pańskie słowa u mnie są wielkiej zacności,
Nań się ja spuściwszy jestem tej ufności,
Że kiedy się na mię nabarziej nasadzi,
Nigdy mi śmiertelny człowiek nie zawadzi.

Co wyrzekę, wszytko opak wywracają;
By mi jedno szkodzić, na to pieczą mają;
Schadzki o mnie czynią, radzą, naprawują,
Gdzie się jedno ruszę, wszędy mię szlakują.

I nie weźmie złość ich pomsty? Być nie może;
Wylejesz Ty swój gniew na nie, wieczny Boże!
Masz Ty policzone uciekania moje,
A łzy oczu moich wiadro chowa Twoje.

Jest to w księgach Twoich, a mnie serce tuszy,
Ze mój nieprzyjaciel wrychle nazad ruszy,
Bo kiedym się kolwiek uciekał do Ciebie,
Zawżdym poznał, że Ty słyszysz mię i w niebie.

Pańskie słowa u mnie są wielkiej zacności,
Nań się ja spuściwszy jestem tej ufności,
Ze kiedy się na mię nabarziej nasadzi,
Nigdy rni śmiertelny człowiek nie zawadzi.

Pomnię ślub swój, Panie, i będęć dziękował,
Żeś mię nagłej śmierci łaskawie uchował;
Uchowałeś szwanku, abych [w] liczbie żywych
Po Twych, Panie, chodził szcieżkach świętobliwych.

ania_s

Franciszek Karpiński

PSALM LV
Miserere mei Deus, quoniam conculcavit me.


Ten Psalm złożony od Dawida z okoliczności siedzenia jego w jaskini Odollam, kiedy uciekł z miasta Geth ze dworu króla Achis, i od Filistynów z teyże jaskini nazad do króla przyprowadzony był; zrobiony na to, ażeby był wypisany na kolumnie. Tytuł jego w Hebrayskim: Za lud oddalony od uczestnictwa kościoła.

Chciey się nademną zmiłować móy wieczny!
Zdeptał mię zły człek, cały dzień mi szkodzi;
Chce mię zgnieść nogą wróg móy niebezpieczny,
I wiele bitnych ludzi na mnie godzi.

Kryjąc się przeto, straszny mię dzień bia-
Ale gdy w tobie ufać mi przystało, (ły-
Gdy twe wyroki czekać mi kazały,
Śmiałym jest. Bo cóż mdłe mi zrobi ciało?

Cały dzień z moich obietnic żartują,
Wszystkie ich myśli na złe moje godzą;
Kupią się w kątach, i zdrady mi knują,
Wszędzie za śladem nogi mojey chodzą.

Jako niewinnie szukają mey duszy,
Tak nic ich od rąk Pańskich nie obroni;
Bóg lud zuchwały w gniewie swym pokru-
Uciekającą złość zawsze dogoni.      (szy,

A ja przed Boga przyniosę me sprawy,
Gdy je obaczy wraz z mojemi łzami;
Dla nieuchybnych swych obietnic sławy,
Nieprzyjaciele wstecz się wrócą sami.

Boże! ilekroć do ciebie mi przyszło
W potrzebie mojey serce mi otwierać;
Zawszem to poznał, zawsze na to wyszło,
Żeś jest mym Bogiem, i lubisz mię wspierać,

W tobie się chlubię z obietnicy mojey,
W tobie mam ufność, nie zlęknę się człeka;
I to, com przyrzekł, w pamięci mi stoi,
Ze cię mam za to wychwalić do wieka.

Boś do grobowey bronił mię mogiły,
I nogę, że się nie potknęła w sieci,
Żebym ci kiedyś w mém życiu był miły,
Ciesząc się słońcem, co żyjącym świeci.