Psalm 59 (58): Eripe me de inimicis meis, Deus

Zaczęty przez Tomek Torquemada, 30-05-2007, 21:46:07

Poprzedni wątek - Następny wątek

Tomek Torquemada

Jan Kochanowski
"Psałterz Dawidów"

PSALM 59
Eripe me de inimicis meis, Deus


Boże, który sług nigdy nie przepomnisz swoich,
Wyrwi mię z rąk okrutnych nieprzyjaciół moich,
Broń mię przeciw zuchwalcom i jawnogrzesznikom
Ani mię w moc podawaj bezecnym głównikom.

Oto na gardło moje tajemnie czyhają,
Oto radę i schadzki co dzień o mnie mają,
Nie żebych co wystąpił albo co przewinił;
Jakom żyw, żadnemu z nich źle nic nie uczynił.

Ale Ty, który władasz zastępy zbrojnemi,
Ty mię ratuj, a pojźrzy okiem swym ku ziemi;
Pokarz jawnie przewrotne, złe ludzi, żadnemu
Nie cierp' ani okazuj łaski niezbożnemu!

Skoro wieczór, ci schodzą, drudzy następują,
Wszytki jako psi głodni ulice krzyżują;
Słowa ich (aż i słuchać strach człowieka) krwawe,
Jadowite, śmiertelne, wszytko miecze prawe.

Ale wszytka ta groźba za śmiech Tobie stanie,
A ja na Cię moc jego zachowam, mój Panie!
Ty mój zły czas uprzedzisz miłosierdziem swoim
I nad nieprzyjacielem dasz mi górę moim.

Wszakże nie trać ich zaraz ani nazbyt skoro,
Aby nie było ludziom zapomnieć tak sporo
Twojej sprawiedliwości, ale je zraź swemi
Rękoma i po wszytkiej rozprósz błędne ziemi.

Prze hardą myśl a prze ich kłamstwo niewstydliwe,
Prze ich krzywe przysięgi i bluźnieistwo żywe
Wyniszcz je w gniewie swoim, niechaj się świat czuje,
Że Bóg, na niebie siedząc, wszystkiemu panuje.

Skoro wieczór, ci schodzą, drudzy następują,
Wszytki jako psi nocni ulice krzyżują;
Ale będąc krzyżować chleba upraszając
Niedawno, a pójdą spać brzucho głodne mając.

A ja Twoje moc będę i dobroć wyznawał,
Boś Ty przy mnie w przygodzie, Boże mój przestawał.
Boże mój, obrońca mój, ucieczko i zbroja,
Tobie śpiewać na wieki lutnia będzie moja!

ania_s

Franciszek Karpiński

PSALM LVIII
Eripe me de inimicis.


Ten Psalm napisany od Dawida z okoliczności, jak był oblężony od żołnierstwa Saula w domu swojém. 1.R.C.19.


Wyrwiy mię Boże od wroga mego,
Od tych co na mnie powstają;
Od tych, co idą torem grzésznego,
Od tych, co krwi mey żądają.

Otom już niby zamknięty w skrzyni,
Mąż silny stoi nad nami;
A sumienie mię w niczém nie wini.
Bo idę prawdy drogami.

Ty teraz powstań na wsparcie moje,
Boże cnót, Boże Jakóba!
Obacz, i osądź narody twoje,
Niechay złych spotka ich zguba.

Krążą po mieście chciwi obłowu,
I łakną iak psy zgłodniałe;
Ku wieczorowi zeydą się znowu,
Czyhając na mnie noc całę.

Zwyczaynie prawie o tém gadają:
Kto mnie z nich pierwey uderzy;
Zamiast języka, miecz w uściech mają,
Któż temu kiedy uwierzy?

A ty nie będziesz żartować sobie,
Narody zetrzesz do końca;
Ja siłę moję umoćnię w tobie,
Boć móy Bóg, boś móy obrońca.

Bóg mię uprzedził swoją litością,
I dał mi takie natchnienie:
„Nie gub ich, mówił, z taką ostrością,
„Niech ma lud o nich wspomnienie.”

Przynaymniey Boże, niech móy wróg srogi
Twoją prawicą nagnany,
Wnet się rozproszy, niech zmyli z drogi,
Móy ty obrońco doznany!

Mowy jego niech go pognębiają,
Niechay w swey pysze upada;
Niech o nim wszędzie w mieście gadają,
Że pychą żyje, fałsz gada.

A kiedy przyydzie na niego zguba,
Gdy swą nikczemność poczuje,
Niechay zna, że Bóg Bogiem Jakóba.
Że końcom ziemi panuje.

Krążą po mieście chciwi obłowu,
I łakną jak psy zgłodniałe;
Ku wieczorowi zeydą się znowu
Czyhając na mnie noc całę.

Znowu się, by mnie zjeść, rozproszyli,
Żem się im ukrył, zmartwieni;
I gdy się mojey krwi nie napili,
Mruczeli głodem trapieni.

Jam zaś wychwalał twoję moc dzielną,
Twą litość, ranku pierwszego;
Boś się stał moją obrona silną,
We dniach ucisku mojego.

Tobie ja śpiewam, moja obrono!
Moja gospodo! móy Boże!
Moję ja ufność nieokréśloną
W twojey litości położę.