Psalm 101: Misericordiam et iudicium cantatabo

Zaczęty przez Tomek Torquemada, 07-06-2007, 21:13:32

Poprzedni wątek - Następny wątek

Tomek Torquemada

Jan Kochanowski
"Psałterz Dawidów"

Psalm 101
Misericordiam et iudicium cantatabo

Ciebie, o Boże niezmierzony,
Brzmieć będą moje wdzięczne strony,
Ciebie, dobrego nad dobrymi,
A surowego nad grzesznymi.

Do tegom zawsze był chętliwy,
Jakoby żywot wieść uczciwy;
Zdarz tylko, Panie, słudze swemu
A chciej dopomóc ku dobremu!

Serce niewinne chcę zachować
I wszelkich się spraw złych warować.
Przewrotni łaski mej nie mają,
Próżno się na mię oglądają.

Niepobożnego nienawidzę,
Złoczyńcą, jako żyw, się brzydzę;
Nieprzyjacielem mię poczuje,
Kto pokątnie o ludziech żuje.

Z hardym nie wytrwam ani z tymi,
Którzy brakują podlejszymi.
Cnotliwy pray mym boku śledzie,
Niewinny, ten mnie służyć będzie.

Miejsca w mym domu nie zagrzeje,
Kto fałszem robi; tej nadzieje
Kłamca niech będzie, że z mej strony
Nie ma być nigdy poważony.

Koniecznie na to się usadzę,
Że wszytki grzeszne z świata zgładzę,
A miasto Pańskie tak umiotę,
Że nie zostawię, jeno cnotę.

ania_s

Franciszek Karpiński

PSALM C
Misericordiam et judicium cantabo.


Ten Psalm własny Dawida, i taki ma tytuł w Hebrayskim; złożył go zaś po objęciu władzy nad wszystkiemi dwunastu pokoleniami, bo wspomina Jeruzalem, którego dawniey panem nie był. Pięknie Dawid w tym Psalmie wyraża przepisy dobrego króla, i sam siebie do wykonania naznacza. W texcie Hebrayskim ma bydź wszystko w tym Psalmie na przyszły czas obiecujące. Vulgata Łacińska ma wszędzie przeszły, i tak jest i na Polski tłumaczony.

Twóy sąd, o Boże! i litość znaną
Śpiewać ci będę, póki mię stanie.
Chcąc iśdź twą drogą niepokalaną,
Aż cię samego obaczę, Panie.

Gdym się przechodził wśrzód mego domu,
We dnie i w nocy nad tém myślałem:
Zebym nie zrobił krzywdy nikomu;
Niewinność serca za cel móy miałem.

Przed mojém okiem to nie postało,
Co za niesłuszność jaką sądziłem;
I tych nad wszystko, którym się chciało
Pogwałcać zakon, nienawidziłem.

Nigdy się ze mną zły człek nie zgodził,
Nigdy nie przylgnął do serca mego;
A gdy odemnie z czasem odchodził,
Udałem, jakbym nie widział tego.

Lecz tegom ścigał, który bliźniemu
Pokątnie czynił krzywdy złośliwe,
U stołum nie dał mieysca pysznemu,
Ni temu, co serce miał chciwe.

Tylko mi z temi przesiedzieć błogo,
Co czystey cnoty mieli zaszczyty,
I kto chciał chodzić poczciwą drogą;
Ten był do usług moich zażyty.

Nie był w mym domu, który swe wady
Powiększał jeszcze dumą nikczemną,
Co lubił gadać fałsze i zdrady,
Taki nie postał nigdy przedemną.

Na zbrodni(?)w wczesnem zsyłał karanie,
Gubiąc tych z ziemi, którzy przewinią;
Abym oczyścił twe miasto, Panie,
Od wszystkich, którzy nieprawość czynią.