Psalm 107: Confitemtni Domino, quoniam bonus

Zaczęty przez Tomek Torquemada, 07-06-2007, 21:23:54

Poprzedni wątek - Następny wątek

Tomek Torquemada

Jan Kochanowski
"Psałterz Dawidów"

Psalm 107
Confitemtni Domino, quoniam bonus

Chwalcie Pana prze dobroć Jego niewymowną,
Chwalcie prze litość wieczności równą!
A wy więc naprzód, coście z rąk wyswobodzeni
Nieprzyjacielskich i zgromadzeni;

Jedni stąd, kędy słońce występuje z morza,
Drudzy, gdzie gaśnie wieczorna zorza,
Ci z krajów Akwilonom podległych, a owi
Z pól nakłonionych ku południowi.

Którzy po nieświadomych puszczach się błąkali,
Gdzie stopy ludzkiej nie najdowali,
To głodem, to pragnieniem ciężkim utrapieni,
To ustawiczną pracą zemdleni;

Ci do Pana wołali, a Pan w ich frasunku
Prędkiego smutnym dodał ratunku
I nawiódł na gościniec prawy obłąkane,
Że oglądali wsi budowane.

Niechaj że wielką Jego dobroć wyznawają
I sprawy światu opowiadają,
Ze nakarmił obficie głodem utrapione
I dźwignął wszytkim upośledzone.

Którzy w ciężkich okowach na gardło siedzieli,
A to, że Boga nizacz nie mieli.
A On je też nieszczęściem takowym zhołdował,
Że nie był żaden, kto by ratował.

Ci do Pana wzdychali, a Pan w ich frasunku
Prędkiego smutnym dodał ratunku
I wywiódł je z więzienia, i strach śmierci srogiej
Złożył z troskliwej dusze ubogiej.

Niechajże wielką Jego dobroć wyznawają
I sprawy światu opowiadają,
Który wrota żelazne i nieprzekowane
Wyłamał snadnie progi spiżane.

Którzy za to, że wiek swój niemiernie trawili,
Zdrowie i siłę marnie stracili,
Tak, iż ani pomyślić na pokarm nie mogą
A w dole prawie już jedną nogą;

Ci do Pana wołali, a Pan w ich frasunku
Prędkiego smutnym dodał ratunku;
Słowem swoim ich wszytki choroby okrócił
I mdłe ku zdrowiu pierwszemu wrócił.

Niechajże wielką Jego dobroć wyznawają
I sprawy światu opowiadają;
Niech mu wdzięczność okażą imię Jego chwaląc
I zasłużone ofiary paląc.

Którzy w przeważnym drewnie po morzu żeglują
A swe potrzeby pławem sprawują,
Ci umieją powiedzieć o Pańskiej możności
I cudach Jego na głębokości.

Kiedy każe, wnet wiatry wstaną popędliwe,
Alić już morze skacze gniewliwe,
A nawę to do nieba wełny wymiatają,
To zaś w przepaści ślepe spuszczają.

Żeglarzom twarzy bladną, serce zjął strach srogi,
Odjął i ręce, odjął i nogi;
Taczają się pijanym podobni; mądrości
Nie zstawa przeciw morskiej srogości.

Ci do Pana wołali, a Pan w ich frasunku
Prędkiego smutnym dodał ratunku;
Stanął wiatr, morze spadło, żeglarze ożyli,
Nawę do portu zdrową przybili.

Niechajże wielką Jego dobroć wyznawają
I sprawy światu opowiadają;
Niech Go chwalą, gdzie ludu zbór nawiętszy będzie;
Niech Go nie milczą, gdzie rada siędzie.

Tenże rzeki osusza i zbiegłe strumienie
Niewymacanym ponikiem żenię,
I obraca prze zbytek ludzki grunty płodne
W piasek i w słone pola nierodne.

Kiedy zaś chce, pustynią w piękną rzekę mieni
I piasek w łąkę pełną strumieni,
Gdzie potem utrapiony głodem lud prowadzi
A oto zacne miasto się sadzi.

Pola nakoło sieją, winnice kopają,
Pożytki biorą, żywność znaszają,
Pan zdarzył, że i sami wnet się rozrodzili,
I wielkie mnóstwo stad rozmnożyli.

Bóg odwrócił swe oko, aż ich barzo mało
Z onej wielkości pierwszej zostało:
Owi głodem, a drudzy morem okróceni,
Wielka troskami część porażeni.

Na pany wzgarda przyszła, że się kryć musieli,
A z pustych lasów wyźrzeć nie śmieli,
A ubogiego zaś Pan w przypadku założył
I jako stado owiec rozmnożył.

Na to patrząc w pobożnym sercu radość roście,
A złemu gębę by zaszył proście.
Kto ma rozum, to wszytko uważy a wszędzie
Łaskawość Pańską najdować będzie.

ania_s

Franciszek Karpiński

PSALM CVI
Confitemini Domino, quoniam bonus.


Ten Psalm złożony był, albo od Dawida, albo od niepewnego autora. Napomina Psalmista Izraelitów do dziękczynienia Bogu, który ich z błędu, więzienia, głodu, chorób, niebezpieczeństwa morza wyprowadził. Śpiewany bywał chorami od Lewitów i Kantorów; Strofy zaś, które się powtarzają, lud odpowiadał.

Chwalcie dobrego Pana w całey sile,
Gdyż litość jego nigdy nie przestanie;
Niech ci powiedzą, których razy tyle,
Z rąk nieprzyjaciół odkupiłeś, Panie;
Boś ich zgromadził cudem twojey mocy,
Z wschodu, zachodu, południa, północy.

Błądząc po puszczy, i po samey suszy,
Znaleźć nie mogli do mieszkania drogi.
Głodni, spragnieni, nie czuli swey duszy,
Pod ciężkim trudem omdlewały nogi.
W tak srogim razie wołali do Pana,
Opatrzność jego natychmiast doznana.

Na prostą drogę Pan ich naprowadził,
By wreszcie przyszli do swych osiadłości;
Dziwnemi cudy potrzebom ich radził!
Chwałą bądź jego nayświętszey litości!
Podając rękę we wszelkiéy przygodzie,
W pragnieniu poił, i nasycał w głodzie.

Już było o nich, bez pomocy nieba,
Siedzieli smutni do ciemnic wtrąceni;
Nosząc kaydany, a żebrając chleba,
Czekali końca na śmierć osądzeni;
Gniew naywyższego, pomsta była sroga,
Bo rozjatrzyli na się wyrok Boga.

Spadła ich pycha w pracach i tęsknicy,
Zuchwały tyran karał i mordował,
Osłabli w trudach nędzni niewolnicy,
A nie był żaden, ktoby ich ratował.
Wezwali Pana w ostatniey niedoli,
A on łaskawie narów swóy wyzwoli.

Wydobył z śmierci, i wywiódł z ciemności,
Z nóg im i z ręku srogie zrzucił pęta:
Chwała bądź Panu naywyższey litości,
Dziwna moc jego, dobroć niepojęta!
Uderzył słowem w żelazne tarasy,
Pokruszyły się ogromne zawiasy.

Pan je ratował w srogiém dopuszczeniu,
Kiedy dla grzechów był je upokorzył:
Gdyż każdy pokarm mieli w obrzydzeniu,
I grób przed niemi śmierci się otworzył.
Błagali Pana w pokornym frasunku,
A on im dodał prędkiego ratunku.

Zesłał swe słowo, z którém zdrowie wzięli;
Nieszczęsna rzesza od zguby wyrwana,
Cudem prawicy Pańskiey ocaleli;
Niechayże wielbią miłosierdzie Pana!
Niechay mu wdzięczne ofiary zapalą.
I dzieła jego, radując się, chwalą.

Ci, którzy wodom powierzywszy łodzie,
Robią wiosłami po morzu głębokiém,
Widzieli Pana, jak dziwny na wodzie,
Jak przepaść strasznym kołysze wyrokiem.
Rzekł: i natychmiast runęły nawały,
Bałwany z hukiem pieniąc się powstały.

Pną się ku niebu i giną w otchłani:
Dusza żeglarza wśrzód rozpaczy legła,
Chwieją się strachem wszyscy, jak pijani:
Cała ich sztuka w złym razie odbiegła.
Wezwali Pana, gdy ucisk ich trapił,
A on się do nich z ratunkiem pokwapił.

Nawałność w piękną odmienił pogodę,
Ucichły burze, i w pomyślnym biegu
Cieszą się, patrząc na spokoyną wodę,
Za styrem Pana przybili do brzegu.
Niechże wdzięcznemi będą tey litości,
I wielbią cuda Boskiey opatrzności.

Niechay cześć Pana i pomiędzy ludem,
I w pośrzód rady przełożonych słynie:
On, kiedy zechce, zamienia swym cudem
Zrzódła na suszę, rzeki na pustynie:
On, płodną ziemię pozbawia żyzności,
Na ukaranie jey mieszkańców złości.

Ale gdy zechce, z suchych pól strumienie,
Z piasków obfite łąki wyprowadza,
Gdzie zamorzony głodem lud nażenie,
Aż oto piękne miasto się osadza;
Szczepią winnice, pola zasiewają,
I żyzne zewsząd pożytki znaszają.

Za darem Pana ród się ich rozmnoży,
A z niemi liczne trzody i sprzężaje:
Lecz skoro na się gniew oburzą Boży,
Głodem i morem wyniszczy ich kraje;
Wzgardą napełni tych, co niemi rządzą,
Że zszedłszy z toru prawdziwego, zbłądzą.

Tymczasem biedne na widok wystawi,
Ich pokolenia, jak owieczki zgarnie;
Patrząc na to, ucieszą się prawi,
A złość niech runie zawstydzona marnie,
Któż jest tak mądry, i ma to na straży,
Kto dobroć Pańską we wszystkiém uważy?