Łódź - 28.X.2007 r. - k-ł Św. Józefa przy ul. Ogrodowej - Msza w rycie nadzw.!!!

Zaczęty przez Hyacinthus z Rządkowic, 19-10-2007, 20:25:56

Poprzedni wątek - Następny wątek

Hyacinthus z Rządkowic

No i stało się... dziś po południu dostałem telefon z prośbą o zagranie (2-giej już jak sie okazuje) historycznej w Łodzi Mszy w rycie trydenckim... bo w całej Łodzi generalnie jest 3-4 organistów zdolnych w ogóle zaakompaniować śpiewy chorałowe (a wspólnota jeszcze zbyt niepewna w śpiewie by poradzić sobie z chorałem bez akompaniamentu czy dobrego kantora). Ot, obraz muzyki kościelnej w Polsce: duże miasto z Akademią Muz. i tzw. "studyjum diecezjalnym" oczywiście i... 3-4 ludzi potrafi zaakompaniować Mszę VIII... koniec świata bliski...

Msza Św. planowana na godz. 14. rozpocznie się prawdopodobnie ok. 14.15 - bo... organista musi zostać dowieziony do miejsca celebracji po zakończeniu swych przedpołudniowych obowiązków. Miejsce: k-ł Św. Józefa (najstarszy w Łodzi, translokowany) przy ul. Ogrodowej (obok pałacu Poznańskiego) - wyraźnie zaznaczam, bo jest jeszcze drugi w Łodzi pod tym wezwaniem na tzw. Rudzie Pabianickiej. Podczas Mszy planowane jest wykonanie śpiewu Asperges..., Mszy VIII oraz tradycyjnych polskich pieśni kościelnych. Dalsze szczegóły mają być jeszcze uzgadniane.

Hyacinthus z Rządkowic

Uwaga - zmiana terminu: ze względu na fakt, że celebrans musi dojechać z Poznania, gdzie ma inne obowiązki, wspomniana celebracja rozpocznie się o 20.30. Pozostałe szczegóły bez zmian.

Otrzymałem też informację, że w Łodzi kapłan młodszego pokolenia (nota bene mój kolega ze studiów teologicznych) przygotowuje się do celebracji w rycie nadzwyczajnym i jest duża szansa iż od I niedzieli adwentu Msze w tymże rycie będą sprawowane już co tydzień.

Hyacinthus z Rządkowic

No więc się odbyło... Garść wrażeń (okiem organisty posoborowego, któremu przyszło grać na Mszy w rycie nadzwyczajnym  8) ):


garść wrażeń z wczorajszej celebracji:

Dotarłem na parę minut przed rozpoczęciem. Instrument okazał się powojennym pneumatycznym "Szczerbaniakiem" wstawionym w starszą neobarokową (w tym stylu wyposażony cały kościół) szafę. Traktura sprawna, bez opóźnień, ale stół gry dość osobliwy: pedał nieco niewymiarowy i zdecydowanie przesunięty w prawo, zwłaszcza w górnej części skali. Zgromadzenie w kameralnym wnętrzu zapowiadało się równie kameralnie (kilkadziesiąt osób). Głosy alikwotowe tak ryczące, że w tych warunkach nie było szans na ich użycie, nawet do c.f. w chorałach. Pryncypały też z gatunku "urywających łeb" nadające się tylko do akompaniamentu polskich, dobrze znanych pieśni. W tej sytuacji zmuszony byłem "zagniatać na fletach"  (jak bywa to tu i ówdzie określane) w tym i chorał Bacha również. Na większe próby w zasadzie nie mialem już czasu, i trzeba było pójść na żywioł. Przypomnę, że w kalendarzu sprzed reformy przypadało wczoraj Święto (jakiejś tam ówczesnej rangi) Chrystusa Króla (przy okazji dowiedziałem się, że w Stolicy Apostolskiej przygotowywana jest edycja ksiąg rytu nadzwyczajnego umożliwiająca stosowanie doń współczesnego kalendarza liturgicznego - ukończenie prac przewiduje się za ok. dwa lata).

Procesji wejścia towarzyszyło jedno z Preludiów D-dur ks. Chlondowskiego na organo pleno (tonacja wybrana z myślą o późniejszej intonacji Asperges me) utwór w duchu cecyliańskim, czyli dobrze się komponujący z całością.

W śpiewie towarzyszącym aspersji zdarzyło mi się jakichś tam parę potknięć (no ale nadmiar emocji, co zresztą zostało mi wybaczone). Ludek niestety ledwie coś tam mruczał pod nosem, więc cały ciężar nie tylko akompaniamentu, ale i prowadzenia śpiewu spadł na mnie.

Na introit zaśpiewaliśmy popularny śpiew "Christus vincit" przeplatany psalmem "Laudate Dominum omnes gentes" w tonie V. Po krótkiej improwizacji  dano mi znak, że czas zacząć Kyrie, które podobnie jak zaintonowane przez celebransa Gloria przebiegły całkiem sprawnie. Mam wrażenie, że bez akompaniamentu mizeria byłaby wielka, więc mimo wszelkich zdroworozsądkowych naszych dywagacji, że chorał najlepiej brzmi a capella - bez porządnej scholi eksperymentów takich nie radzę.

Celebrans odśpiewał kolektę i lekcję. Jako psalm zaśpiewaliśmy (a właściwie zaśpiewałem) znany psalm Gomółki: Nieście chwałę mocarze. Celebrans odśpiewał Ewangelię.

Na ambonę udał się ks. dr Marek Kaczmarek (mój kolega ze studiów teologicznych), który przygotowuje się do celebracji w rycie nadzwyczajnym. Odczytał po polsku treść Liturgii Słowa i wygłosił homilię, co dało mi nieco oddechu.

Celebrans w podanym przeze mnie tonie zaintonował Credo, którego podobnie jak aspersji sie obawiałem, ale emocje już nieco opadły i poszło nadzwyczaj dobrze.

Na Offertorium  zaśpiewaliśmy 4 zwrotki Kochajmy Pana (niestety, większość śpiewów stricte na cześć Chrystusa Króla czy w ogóle chrystologicznych, nawet jeśli jest wartościowa, jest stosunkowo nowa i mało znana miłośnikom starego rytu), a ponieważ to nie wystarczyło, dodaliśmy jeszcze Z rąk kapłańskich.

Po sekrecie nastąpiła prefacja. Celebrans niezwykle mi zaimponował faktem, że wprawdzie nieco nieczysto i zbyt pośpiesznie jak na mój gust, ale w ogólnej zgodzie z dobrze wyuczonym zapisem - wykonał ją w tonie solemnior (brawo!). Sanctus przeszło bez problemu (choć w pozycji siedzącej musiałem jednak posiłkować się kradzionymi oddechami, bo całe frazy trudno było zrealizować). W ciszy nastąpiła konsekracja, a po niej jako tło dla dalszej części odmawianego w ciszy kanonu wykonałem chorał Liebster Jesu (z kolorowanym c.f.) Bacha, w anonsowanej wyżej nietypowej fletowej registracji.

Celebrans odśpiewał Pater noster, ktoś tam nieśmiało próbował wtórować z dołu (ach to nieuctwo) zaśpiewaliśmy zakończenie, a potem w odpowiednim momencie Agnus Dei.

Po Ecce Agnus Dei i odpowiedniej aklamacji zaśpiewaliśmy na Komunię pieśń U drzwi Twoich poprzedzoną moim preludium chorałowym, a po Komunii na uwielbienie zagrałem jeden z chorałów Regera.

Po błogosławieństwie ze względu na porę (zgodnie z wcześniejszą sugestią celebransa) odśpiewaliśmy Apel jasnogórski i wreszcie na zakończenie Mszy 3 zwrotki Króluj nam Chryste. Wobec kuriozalności klawiatury pedałowej nie odważyłem się zagrać planowanego wcześniej mego chorału Ein feste Burg, i zagrałem chorał Freu dich sehr o meine Seele Regera z op. 135a.

Po Mszy w zakrystii okazało się, że celebrans (ks. Jarosław pracujący w Kaliszu) jest sympatycznym młodym (na pewno młodszym ode mnie) człowiekiem, trochę amatorsko grywającym na organach, któremu zarówno PWCO, niektóre moje chorałki, jak i w ogóle wirtualnie moja osoba były już znane, tak więc rozmowa przebiegła w przemiłej atmosferze. Bardzo sympatycznym człowiekiem okazał się też miejscowy proboszcz, któremu bardzo spodobał się pomysł, że rozmowę z miejscowym organistą (niestety nie był obecny) na temat podszkolenia w temacie rytu nadzwyczajnego i akompaniamentu chorału - zamierzam prowadzić w kuflotece   8)

No i na koniec organizatorzy całej akcji: Dominik i Radek (ceremoniarz) odstawili mnie do domu. Po drodze zakupiliśmy obowiązkowo od%stres%owywacze. A przed rozstaniem pogadaliśmy sobie jeszcze z godzinkę z Dominikiem (tzn. właściwie wygłosiłem mu obszerny monograficzny wykład nt. historii chorału i retoryki barokowej   8) ).

Następna impreza 11 listopada. Organizatorom dziękuję za wszelką życzliwość, pomoc i zaproszenie. To było naprawdę ciekawe doświadczenie.

Tomek Torquemada


Paladyn

A ja dziękuję za ten wykład z historii chorału :) Ciekawe, co przygotujesz na następną Mszę. Hmm... 11 listopada... może coś religijno-patriotycznego?

Pozdrawiam

Na stronie www.sanctus.pl można znaleźć krótką relację z Mszy św.

Hyacinthus z Rządkowic

Już ścigam Radka, by dostarczył mi informację nt. treści antyfon owego dnia, tudzież Liturgii Słowa - i wtedy oczywiście wybiorę coś stosownego.

Jeśli treść oryginalnych tekstów nie będzie zbyt wyraźnie korespondowała z którąś ze znanych pieśni tradycyjnych, to jako introit zaśpiewamy Bogurodzicę. Gdyby się jednak okazało, że treść introit da się oddać jakąś inną pieśnią, to Bogurodzicę zaśpiewalibyśmy podczas procesji rozpoczynającej liturgię zamiast preludium poprzedzającego aspersję.

Dobór pieśni na Offertorium uzależniam od zawartości oryginalnych tekstów mszalnych. No i na koniec będzie oczywiście Boże coś Polskę. Z wyborem pieśni komunijnej (mamy ich trochę w zapasie) nie będzie problemu. Natomiast postaram się, by wszystkie utwory organowe były również autorstwa kompozytorów polskich.

Hyacinthus z Rządkowic

Dzięki uprzejmości Dominika (Paladyna), jednego z organizatorów całego przedsięwzięcia, dostałem wczoraj filmy z obu Mszy. Godne pokazania fragmenty drugiej wrzuciłem właśnie na youtube, możecie zatem w praktyce zobaczyć, jak to wyglądało:

http://www.youtube.com/watch?v=hsWRGX7gfto

http://www.youtube.com/watch?v=bmGlZyTwJG0

http://www.youtube.com/watch?v=DIm42U0qtnI

http://www.youtube.com/watch?v=t_1OUx7cRW8

http://www.youtube.com/watch?v=_UHYlcacyAw

http://www.youtube.com/watch?v=bV4G-T4sG6U

trep

Mości Hyacyntusie,
Jak zauważyłeś ludek jest zupełnie zielony w tej liturgii. Dlatego też dla regularnie uczęszczających bardzo ważne jest (tak mi się zdaje) by wszystkie modlitwy były grane i śpiewane zawsze na tę samą melodię. Wtedy słuchowo sobie przyswoją i odważą się śpiewać. Jeśli natomiast za każdym razem będą odgrywane na inną (jakże ciekawą i ładnie zagraną) melodię, głoś Waści będzie jedynym słyszanym w kościele.
Pozdrawiam Serdecznie
trep

Hyacinthus z Rządkowic

Nie wiem kimże trepie jesteś, ale pokrótce: Asperges jest takie samo "zawsze" (piszę w cudzysłowie, bo Msze dwie jak dotąd były), Msza VIII też (może kiedyś przyjdzie czas na inne), pieśni siłą rzeczy muszą być różne, skoro są różne antyfony na różne okresy liturgiczne. Większość dialogów mszalnych jest taka sama. Nie rozumiem więc w czym problem. Lud nie jest "zielony", ale jest nieśmiały. No bo jeśli ktoś jest tradycjonalistą, ale do niedawna jeździł raz na czas jakiś na liturgię poza Łódź, a tam była tradycja sprawowania dłuższa i schola, która prowadziła śpiew a capella aż mury drżały - no to nic dziwnego, że skoro scholi nie ma, a ktoś nie przyzwyczajony do akompaniamentu, który ratuje sprawę, to paszczę otwiera ledwie co. Tego się nie załatwi przez dwa spotkania w odstępie kilku tygodni i to od razu idąc na żywioł.

Natomiast oddzielny problem z całą pewnością leży w tym, że do oracji celebransi używają dwóch róznych tonów (przy czym podobnie jak w rycie posoborowym zwykle nie są to dobrze zaśpiewane paradygmaty, a radosna twórczość na temat znanego niby schematu albo zbitki obu schematów w jednej oracji - ale to też jest nie do przeskoczenia: kapłan powinien być w miarę sprawny muzycznie, ale nie musi być hiperspecem od technik wokalnych w muzyce dawnej, jego funkcja w liturgii jest zupełnie inna).

Paladyn

Warto przypomnieć, że najbliższa Msza św. w nadzwyczajnej formie rytu rzymskiego w kościele św. Józefa zostanie odprawiona 27.01.2008 o godzinie 15:00.
http://www.jozef.org.pl/