Rozumiem frustrację P.T. Organistów, proszę jednak by pohamować upust swoich żalów, szczególnie ten wymierzony przeciw ludziom. To Was, moi mili, źle nauczono w Waszych szkołach! To nie Wy jesteście tu najważniejsi! To Wy natomiast pełnicie ważną służbę, której celem jest (w zastępstwie kantorów, o których istnieniu chętnie zapomniano) animowanie śpiewu Zgromadzenia. A już z całą pewnością
nie jest rolą organisty zmuszanie ludzi by przestali śpiewać! A taki niestety obraz wyłania się z powyższych wypowiedzi. Organista ma conajmniej dwa narzędzia przymusu: mikrofon oraz organy. Jeśli do tego jest przekonany że tylko on potrafi śpiewać (jest przecież wykształcony!) to następuje katastrofa. Proszę potem się nie dziwić że ludzie w kościołach nie śpiewają. To najczęściej pokłosie działań organistów, którzy zmieniając się co parę lat wprowadzają własne warianty melodii, a nawet i tekstów, nie szanując pod tymi względami miejscowych zwyczajów.
Jeśli jednak zastanowić się co zrobić, by sytuację w śpiewie poprawić, usilnie proponuję: szanujcie ludzi! To ich śpiew najbardziej podoba się Panu, ich modlitwa! Współpracujcie! Rozmawiajcie z ludźmi, ale nie po to by ich uciszać, ale po to żeby śpiew brzmiał jak najpiękniej, żeby ludzi zachęcić! Co jest lepsze: że jeden organista wprowadzi swoje zwyczaje, przeciwne miejscowym, co spowoduje że - zwłaszcza najstarsi - zamilkną? A czy młodsi chcą śpiewać? Nie, oni nie śpiewają, co najwyżej mruczą pod nosem. Czy może lepiej by to organista z szacunkiem do ludzi zaczął z nimi współpracować, poznał miejscowe warianty melodii, czasem dużo piękniejsze niż te "wyrównane" w śpiewniku organisty? Jestem przekonany że taka powinna być kolej rzeczy. Pamiętajcie że organista rzadko dłużej niż kilka lat gra w jednym miejscu, natomiast miejscowa wspólnota liczy sobie najczęściej kilka setek lat!
Nasze forum powstało po to by gromadzić ginący i zapominany śpiew. Powstało także dlatego że spotykaliśmy na swoich kantorskich drogach wspaniałych ludzi, śpiewaków, kantorów, prostych a pobożnych, którzy często żalili się jak są źle traktowani przez organistów. Pomyślcie o tym! Cieszymy się że organiści zaglądają na forum, m. in. dla nich, jako baza danych, ono powstało. Wdzięczni jesteśmy za Wasze uwagi i przemyślenia dotyczące prowadzenia śpiewu czy doboru pieśni do Liturgii. Jednak to boli kiedy się czyta że "mnie czasami ponosi i jak przyśpieszę to tchu nie mogą złapać

", także dlatego, że sam zawsze śpiewam w kościele pełnym głosem (chociaż najczęściej wokół mnie ludzie bąkają pod nosem albo w ogóle milczą, to jednak dzięki temu niektórzy naprawdę zaczynają śpiewać odważniej!) a jest to zupełnie niemożliwe kiedy organista śpiewa zbyt szybko!
Jeszcze jedna prośba/rada - zechciejcie czasem zostawić swoje "narzędzia przymusu" i zejść do ludzi. Wtedy zobaczycie co naprawdę znaczy śpiew w kościele. To zupełnie co innego niż Wasze śpiewanie do mikrofonu! Zupełnie inne poczucie przestrzeni i dopuszczalnego tempa śpiewu! Proszę, dla dobra śpiewu, na którego istnieniu wszystkim nam zależy, zróbcie czasem taką próbę! Pozdrawiam i proszę raz jeszcze o szacunek dla ludzi!