Moje obserwacje dotyczące kwestii wpływu na śpiew w kościele wspomnianych urządzeń są dosyć proste: śpiewa ten, kto chce, tzn. kluczową rolę pełni tu element wolitywny. Kto chce śpiewać, temu napisy mogą pomóc, kto nie chce, ten tylko bezmyślnie wpatruje się w ekran. Moim zdaniem ci, którzy w każdą niedzielę, a nawet codziennie wyświetlają teksty pieśni na ekranie popełniają błąd, gdyż to oducza ludzi myślenia, sięgania do zasobów własnej pamięci. Ludzie tylko czytają, prawie tak jak się czyta gazetę. Co innego przeczytać inwokację do "Pana Tadeusza", a co innego ją wyrecytować z pamięci. Wspieranie się pismem, świadczy o tym, że nie mamy nic w głowie, a uruchamiają nas jakieś znaczki wyświetlane na ekranie. Poziom umuzykalnienia w polskim narodzie nie jest zbyt wysoki. Nawet na weselach, po alkoholu, ludzie sami nie ciągną tych piosnek, tylko ktoś ich musi nieustannie animować, czy nawet wręcz zastępować. Mateusz z Pabianic