Nie polecam pracy w diecezji kieleckiej.
Sam pracowałem do niedawna w jednej z parafii w tej diecezji, 15 km. od Krakowa (sic! - Kościół w Polsce nie był w stanie przez prawie 100 lat zmienić nielogicznych rozbiorowych granic!).
Proboszcz (był sam bo parafia mała) odprawiał wg własnego widzimisię: Credo śpiewane, ale w tym czasie odchodził od ołtarza i zbierał składkę, wypominki były na ogłoszeniach, czytał ile kto dał na kościół - z nazwiskami, w soboty odprawiał nawet 6 Mszy samodzielnie i próbował mnie zmuszać do grania podczas tej obrazy Boskiej, jak chciał pokazać wiernym nowy ornat, to wieszak z tym ornatem powiesił na... paschale itp.
Poza tym nie był uczciwy.
Poglądy też miał ciekawe: Jan Paweł II to "idiota, po którym 1000 lat trzeba będzie naprawiać Kościół"; "Żydów należy niszczyć za sam fakt, że są Żydami, Hitler nie zrobił żadnego holokaustu, tylko odwszenie Europy a problem moralny polegał na tym, czy do tego interesu nie dołożył"; jak zmarł bp Życiński to "piekło miało uciechę", samolot z biskupami jadącymi na beatyfikację JP II powinien był spaść, żeby było wesoło itp. Swoje tyrady wygłaszał jednak prywatnie, przy ołtarzu Jan Paweł II był "ojcem świętym".
Wiem, że w tej diecezji jest jeszcze przynajmniej kilku jemu podobnych. I znam kilka przypadków, gdzie organiści zostali potraktowani bardzo nieuczciwie przez duchowieństwo tej diecezji.
Mnie praca w tej parafii przestała odpowiadać. Miałem wybór: albo się uodpornię i stanę się rzemieślnikiem odwalającym swoje, albo odchodzę. Wybrałem to drugie. Niemniej jednak trzyletnia praca z tym księdzem spowodowała, że nie wiem czy jeszcze kiedyś zasiądę za kontuarem.
Dlatego przestrzegam przed pracą w tej diecezji, a jeśli już, to myślę, że trzeba się dobrze przyjrzeć jaki jest proboszcz.
Jeśli ceną miałaby być np. utrata wiary, to naprawdę nie warto.
Pozdrawiam!