Menu

Pokaż wiadomości

Ta sekcja pozwala Ci zobaczyć wszystkie wiadomości wysłane przez tego użytkownika. Zwróć uwagę, że możesz widzieć tylko wiadomości wysłane w działach do których masz aktualnie dostęp.

Pokaż wiadomości Menu

Wiadomości - Fil z Lip

#1
4. Pastorałki i kolędy ..., Wydanie trzecie pomnożone, z nowenną do Bożego Narodz., Kraków 1871
jest tutaj:

http://books.google.pl/books/about/Pastora%C5%82ki_i_kol%C4%99dy_czyli_Piosnki_weso.html?id=hvoNAAAAYAAJ

Format pdf. Jest tutaj więcej tekstów, ale nie ma tym razem nut.
#2
W kaliskim sanktuarium są jeszcze dwa kolejne wersety ofiarowania (nie wiem, czy brakuje ich w śpiewniku wrocławskim, czy też zostały później dodane):

"O Jezu, niech po śmierci Ciebie oglądamy,
O Józefie, uproś nam czego pożądamy."

A następnie znowu modlitwa oraz wezwana, aż do "Amen".

Wersja kaliska jest jednak zarazem "unowocześniona" w taki sposób, że momentami przestaje być zrozumiała (np. kilka linijek wyżej brakuje końcowego "ć", które jest skróconym "ci", przez co czasownik "ofiaruję" zostaje pozbawiony dopełnienia i tekst staje się niezrozumiały...)
#3
Jedno z późniejszych wydań  (ok. 1890) jest tutaj (format djvu, 490 zdjęć kiepsko zachowanego egzemplarza pochodzącego z parafii w Iłży):

http://bc.mbpradom.pl/dlibra/docmetadata?id=23149&from=pubstats
#4
Zapraszamy na czuwanie pasyjne. Szczegółowe informacje na załączonym plakacie.

UWAGA! Zmieniła się godzina rozpoczęcia - nie jest to 17.30 (jak podano na plakacie), ale 18.30 !!!
#5
Z tym się zgadzam, krótko mówiąc - i myśl ta wyraża moim zdaniem istotny oraz pełny sens dziesiątej stacji Drogi Krzyżowej. Ale chciałem sprawdzić jeszcze rzecz źródłowo w sensie "naukowo filologicznym", tj. w przekazie tekstu samej pieśni.
#6
Mam prośbę o małą pomoc. Mamy dyskusję czy w tej pieśni oryginalne (czyli raczej lepsze...) jest w refrenie słowo "obnażony" (jak w wersjach podanych przez Kolegów), czy też występujące gdzieniegdzie (w tym u nas niekiedy...) słowo "obrażony". Osobiście nie obrażam się za co innego, ale jestem raczej za "obnażonym" - wszak to stacja Drogi Krzyżowej, z wielką tradycją symbolicznej egzegezy, a zestawione jest to słowo też z "zekrwawionym", czyli również ze słowem o Pańskim Ciele, które "uzupełnia obraz". Ale tłumaczą tutaj niektórzy śpiewacy, że Pan Jezus został obrażony przez Żydów. Pytam więc, może ktoś ma na ten temat WIEDZĘ, którą wolałbym od domysłów.

Na rozstrzygnięcie tej kwestii mam obecnie ok. 24 godziny, więc jeżeli ktoś wie albo ma UZASADNIONE domysły, bardzo proszę o szybką reakcję, choć rzecz nie jest oczywiście najważniejsza (nie dotyczy chyba dogmatu...)
#7
Wszystko się zgadza z wyjątkiem kasy i magazynu, bo nie wiem kto mógłby dziś uznać siedemnastowieczną kompozycję Dumonta, francuskiego pioniera systemu basu cyfrowanego, za chorał gregoriański. A francuskie określenie "plain chant" to niekoniecznie jest tutaj to samo - jesteśmy już w epoce rozmaitych zmian stroju, które miały właśnie umożliwić barokowy akompaniament i renesansową fakturę, również wokalną. Misse Royale Dumonta nie jest też zapewne utworem anonimowym, zaimprowizowanym przez jakiegoś mnicha w klasztornym zaciszu i PÓŹNIEJ zanotowanym, ale kompozycją w nieco bardziej nowożytnym sensie tego słowa...

A sprzeciw wobec akompaniowania pieśni tradycyjnych oznaczałby dla tradycyjnie myślącego organisty ograniczenie się do alternatim i nowych pieśni, co w dzisiejszych polskich realiach jest po prostu utopią, nawet dla postępowców którzy grają całe mnóstwo badziewnej nowizny.
#8
O super dzięki!
#9
O ile dobrze wiem, kiedyś były w Polsce najprawdopodobniej "używane" setki sekwencji (choć raczej po łacinie). Zachowały się one podobno w tzw. księgach piotrkowskich, czyli w polskiej potrydenckiej edycji chorału, która zachowuje więcej cech przedrenesansowych niż tzw. edycja medycejska, czyli rzymska. Sekwencje te czekają chyba jeszcze na swojego odkrywcę, skoro księgi piotrkowskie nie są raczej łatwe do znalezienia. Ale są.
#10
No cóż - łatwo się śmiać. Choć link do wikipedii pouczający!
Przekonanie że Bach wprowadził równomierną temperację "trwa jednak między nimi do dziś", czego wyrazem jest np. podręcznik dla szkół muzycznych "Zasady muzyki" (nie podam dokładnej strony teraz) autorstwa słynnego F. Wesołowskiego, wpajający ten przesąd (zapewne...) kolejnym pokoleniom młodych muzyków. Znam nauczycieli muzyki, profesjonalistów z wyższym wykształceniem, którzy wyznają taki pogląd, bo tak zostali nauczeni, mimo cytowanej tu wikipedii oraz innych głosów innych profesjonalistów, obecnych w światowej muzyce i muzykologii od lat.

Swoją drogą tak - to jest NOWINA! Zmieniająca chyba zresztą perspektywę interpretacji nie tylko muzyki Bacha, lecz także innych kompozytorów, zarówno XVIII, jak i XIX wieku. To co dla niektórych jest oczywiste i banalne, inni odkrywają na starość, tak jest w wierze chrześcijańskiej również, w nauce, w każdej sztuce - które to ze swojego skarbca wydobywają rzeczy nowe i stare...

Tak to zeszło się nam z dokumentów Kościoła na stroje (też czasami Kościoła) - a tematy te wcale nie są aż tak bardzo od siebie niezależne. Przykładem jest właśnie tzw. harmonia modalna, utworzona w ramach funkcyjnych, temperowanych skal durmolowych, aby akompaniować na organach chorałowi, który nakazują przecież dokumenty...

Tyle prowokacji na dzisiaj.
#11
Prośby o pomoc / repertuar ślubny
17-07-2012, 11:43:24
Mam prośbę do miłośników tradycyjnych pieśni i chorału, a w szczególności do organistów, którzy mają doświadczenie w celebracji ślubów z użyciem organów. Podzielcie się proszę Waszymi "pomysłami" na repertuar - taki, żeby z jednej strony był on naprawdę tradycyjny, a z drugiej nie był przesadnie awangardowy wobec ślubów "tradycyjnych", czyli przeważnie odprawianych przez organistów po wsiach i po miasteczkach. Nie muszę chyba dodawać, ze chodzi o ryt watykański i że warto byłoby zachować liturgiczne przepisy oraz decorum. No i niestety założenie jest raczej ubogie, tj. że są tylko kiepskie organy piszczałkowe i kiepski organista, który czasami wolałby być raczej kantorem. Czyli ewentualnie może ktoś jeszcze da się namówić na śpiewanie, ale załóżmy, że Młodych nie stać na zespół, skrzypków itp, no i że raczej nie stać ich nawet na trzyosobową porządną scholę.

/Moderacjo, przenieście oczywiście ten wątek, jeżeli jest nie na miejscu ;/
#12
To chyba ja źle rozumiałem słowo "interferencja" - czysto etymologicznie, jako nakładanie się fal, które również powoduje dudnienia, i nie rozumiałem, że używasz go tylko w sensie "pozytywnego, konsonansowego nakładania". A z tego co piszesz wynika chyba, że słowa tego używa się tylko przy nakładaniu i wzajemnym wzmacnianiu fal, że tak powiem, konsonansowych. Brakuje mi bardzo tej akustycznej, czysto fizycznej, podstawy edukacji!
#13
Co do stroju :) Myślę, że tutaj rzecz nie jest taka łatwa do wyjaśnienia i rozgraniczenia - temperacja też ma odniesienie do harmonicznych, nawet jeżeli często jest ono tutaj zaburzone albo - inaczej mówiąc - bardziej odległe niż w stroju Pitagorasa, zwłaszcza przy interwałach czystych. Oczywiście, jest interferencja, zgoda. Tylko że, o czym dobrze chyba wiesz, nawet w składzie tonu podstawowego znajdują się przecież tzw. dysonanse, czyli, przynajmniej potencjalnie, chyba również interferencje (wiesz o historycznej względności konsonansywych/dysonansowych tercji - paradoksalnie temperowane tercje są ponoć bardziej "konsonansami", czyli chyba lepiej "wzmacniają"). Sam też piszesz o zaspanych burdonistach (znam temat), a chyba fałszywe ziewanie burdonisty nie jest najlepszym kryterium modalności! :)  No i - last not least - ŻADNE współbrzmienie nie byłoby przecież WSPÓŁbrzmieniem, gdyby nie właśnie harmoniczne!

Co do harmonii w "Pitagorasie", mocnej interferencji i skrótu ATSD, to bardzo proszę o wyjaśnienie (ostatnie trzy Twoje zdania). Nie wiem, o co Ci chodzi - być może to jest sprawa mi znana i niegdyś inaczej nazwana, ale być może moje amatorskie "wykształcenie" po prosu tak daleko nie sięga. Czasami czuję, że "śpiew się niesie", ale nie wiem, dlaczego. Zresztą czasami "się niesie", a czasami nie - i nieraz nad tym myślałem, a to rzecz ważna, oczywiście. Myślę też, że nie zaszkodziłoby takie wyjaśnienie na forum. Wyjaśnij też proszę, jeżeli możesz, jak rozumiesz rozróżnienie na strój pitagorejski i naturalny - wydaje mi się, że niektórzy "znawcy tematu" (być może błędnie) utożsamiają je ze sobą.
#14
No właśnie, czyli i tutaj jest jakaś ciekawa i ważna kontrowersja - mielibyśmy w organum dwa głosy w systemie modalnym, nawet w ramach discantus, gdzie melodie są różne, a interwały chyba często - jak o się dzisiaj mówi - przeciwrównoległe? Czy np. "użytkownik Rodyzi" (przepraszam, że wywołuję mistrza) miałby w tym temacie jakieś życzliwe uwagi?

Bo co to znaczy, że głos "nie wypada z modusu"? Czy chodzi o to, że wykorzystuje te same dźwięki? Przecież kryteriami utrzymania modusu nie jest chyba sam zbiór dźwięków, ale raczej ośrodki melodii, a także, przynajmniej w pewnym stopniu, używane w melodii formuły neumatyczne. Czy w polskim "Benedicamus..." głos "konrapunktujący" zachowuje te formuły?

No i znowu może trochę za mocny, ale argument - przecież, przy bardzo szerokim spojrzeniu, ZAWSZE (choć może często nieco "na siłę") modalność wielogłosowości (tonalności?) można uzasadniać tym, że poszczególne głosy wykorzystują poszczególne harmoniczne głosu podstawowego, z tego bierze się przecież w ogóle harmonia! Kwestią jest tutaj tylko, jakie dopuścimy współbrzmienia, a jakich nie - czyli czy np. tercje (no i jakie tercje...) są konsonansami. Na tym polega też jedna z "tajemnic" organów jako instrumentu - gramy wiele "nut", a łączą się one w jedną całość, jak np. w słynnych miksturach, ale oczywiście nie tylko. A nie jest chyba do końca prawdą, że chodzi "JEDYNIE" (jedynie wzmacniam...;) o wzmocnienie harmonicznych. Przecież melodia prowadzona np. w kwincie wprowadza też kolejne harmoniczne, które w samym głosie podstawowym nie byłyby słyszalne, bo są w nim za daleko. Zmienia się więc nieco (niejako przesuwa) struktura poszczególnych, kolejnych harmonicznych. No i pytanie jest, jak daleko wolno się w tym zabiegu przesuwania posunąć, bo - skoro każdy ton można teoretycznie dzielić w nieskończoność - to wychodziłoby, że, czysto teoretycznie, każdy dźwięk ma w sobie wszystkie harmoniczne każdego innego dźwięku, nawet jeżeli bardzo duża ich część nie jest słyszalna dla ucha.

Nie jestem organistą, drogi Konradzie, chociaż zdarzyło mi się nawet dość nieudolnie grać kilka razy na mszy świętej (może kiedyś będę?...). Moje imię zapisane jest w nicku. Pochodzę z Warszawy, a mieszkam teraz pod Warszawą - w parafii bardzo "ciekawej", bo stolica nie bardzo daleko, a małe-co-nieco się nawet i u nas zachowało, o czym trochę napisałem.

Pozdrowienia również!
#15
Pozwoliłem sobie zacząć w tym dziale nowy wątek "chorał tonalny czyli modalny", chociaż bardzo jest on związany ze sprawami poruszanymi tutaj właśnie.

Panie Tomaszu - jedna uwaga ciut zorientowanego nie-fachowca. Z tego co słyszałem, Bach nie stosował stroju równomiernie temperowanego, ale raczej "dobrze zatemperowany" (o tym np. pisze N. Harnoncourt w słynnej książce "Muzyka mową dźwięków"). Strój Bachowski, tak samo jak temperowany,  pozwalał wprawdzie na używanie 24 tonacji, ale stroiły one inaczej niż dzisiejszy dur-moll, bo każda miała swój charakter, wynikający z różnego rozkładu dźwięków i nieco innych odległości pomiędzy poszczególnymi stopniami skali. Co ciekawe, niektóre cykle, jak np. inwencje dwugłosowe Bacha, pisane były na "tylko" 15 tonacji, zaczynających się od dzisiejszych tzw. białych klawiszy, czyli jeszcze w "starym" systemie stroju - może ze względów praktycznych, a może dlatego, że to były cykle pedagogiczne dla początkujących muzyków i Bachowych dzieci, a może dlatego, że w tym "starym" stroju Bach również widział coś ciekawego, co chciał też zachować? Ale, podsumowując, strojów było wiele i w renesansie, i w baroku, a temperacja całkowicie równomierna ponoć nawet w dzisiejszych elektronicznych instrumentach nie zawsze występuje, jest "kwadratową" elektroniczną fikcją. Dlatego też maszynka nie zastąpi ucha fortepianowego stroiciela, a nawet pianino czy fortepian można różnie nastroić, rozmaicie delikatnie "cieniując" poszczególne 24 tonacje.

Wydaje mi się (chociaż nie jestem tego pewien do końca), że istotna różnica pomiędzy organum a burdonem jest następująca: W muzyce chorałowej, a także bizantyjskiej, burdon zasadniczo zmienia się tam, gdzie mamy modulację, czyli tam, gdzie zmienia się modus. Natomiast w organum obydwa głosy są ruchome i w obydwu jest śpiewana melodia. Burdon stanowiłby więc punkt odniesienia dla modusu (przeważnie stały dźwięk tonu finalis), a nie jego melodię - w organum natomiast jest już dwugłosowość w sensie "dwumelodyjności", mimo że melodie mogą być bardzo podobne i prowadzone w czystych równoległych interwałach, nawet jeżeli można byłoby je potraktować jako tę samą melodię w dwóch głosach, jakbyśmy dziś może powiedzieli, przetransponowaną - melodia jest w dwóch głosach. A burdon to nie jest melodia.

No i oczywiście dzięki Panowie (i Panie?) za to forum, na które zaglądałem od lat, choć dotychczas milcząco.
#16
Szanowni Państwo!
Drodzy Miłośnicy Służby Bożej!

Chciałbym rozpocząć nowy wątek, który jest jednak również stary i w wielu innych wątkach Waszych podanych tutaj dyskusji, jak mi się wydało, obecny. A mianowicie pytam Was niniejszym (i.e. Wszystkich Państwa), jak zapatrujecie się Państwo na szkolno-oczywiste rozróżnienie na muzykę modalną i tonalną!

Bo, z jednej strony, wydaje się owo rozróżnienie zupełnie podstawowym i fundamentalnym - a zwłaszcza wówczas, kiedy mamy "postawę kantorską", czyli intencję wspierania monodycznego przeważnie (zwłaszcza w Polsce naszej, prócz gór i pogranicza litewskiego bodajże), a także serdecznego i pradawnego śpiewu wiernych. A wiąże się taka "kantorska postawa", o ile dobrze Państwa i Wasze zbożne intencje rozumiem, przeważnie z dążeniem do eliminowania nazbyt często popisowej, nowożytnej vel nowoczesnej wielogłosowości, zarówno instrumentalnej jak i chóralnej, wobec której nieraz uczestnik nabożeństwa staje się niemal zewnętrznym jego słuchaczem. W ramach owej upragnionej "postawy kantorskiej" najważniejszym celem jest zachowanie wyrazu kościelnej melodii, tradycją uświęconej i ściśle z tekstem powiązanej, która być może może być śpiewana przez wiernych czasami z akompaniamentem, ale to rzecz bardzo dyskusyjna, kiedy i z jakim. No i tutaj właśnie chociażby zaczyna się dyskusja...

Z drugiej bowiem strony owo rozróżnienie na modalność i tonalność nagle okazuje się nie dość ścisłym i nie dość jasnym (skoro zaczyna się właśnie dyskusja...) Dość wspomnieć - dla zagajenia - że pieśń modalna może być np. śpiewana z akompaniamentem tonalnym, ale właściwie powinno się ją raczej podobno wykonywać z akompaniamentem tzw. modalnym, czyli korzystającym raczej z techniki kontrapunktu i harmonii "wcześniejszej" (inaczej mówiąc, o ile dobrze mi wiadomo, z akompaniamentem utrzymanym raczej w stylistyce przypominającej renesansową), ale bez korzystania z harmonii "współczesnej", cokolwiek to znaczy (chciałoby się powiedzieć "tonalnej..."). Ale czy taka pieśń (nawet sama "sopranowa" albo raczej tenorowa melodia) dalej jest modalna w sensie modalności średniowiecznej? A może już nie jest? A może to inna pieśń? A co będzie, jak w połowie zwrotki popsuje się dmuchawa w organach i nie doskoczy nawet kalikant? Na powrót modalną się stanie? A co będzie, jak przez pomyłkę zagra organista akord dominantowy z septymą? Czy takty do septymy będą modalne, a te z septymami znowu tonalne?

Jest więc kilka kwestii zasadniczych:

Czy podział na muzykę (czyli także śpiew) modalny i tonalny jest podziałem, jak mawiają logicy, ekonomicznym? Mówiąc prościej, czy modalność WYKLUCZA tonalność np. w tym samym momencie śpiewu. A wspomnijcie tutaj na historię muzyki i szkolne chociażby opowiastki o cantus firmus, zwanym również z łacińska tenorem!

No i dodatkowe pytanie pomocnicze: z jednej strony mówimy o śpiewie współczesnym, o współczesnej estetyce muzycznej (cokolwiek to jest, zwłaszcza wobec tzw. popkultury jeszcze...) i o współczesnym systemie durowo-mollowym, a z drugiej strony Rzymski Kościół twierdzi, że Jego głównym śpiewem jest modalny podobno, pradawny chorał, a także, że szczególne miejsce mają i mieć powinny w tym śpiewie pieśni, również, przynajmniej w sporej części, modalne. Paradoks chyba pokaźny. Bo nie można chyba praktykować jako głównej muzyki liturgicznej, współcześnie, muzyki nie będącej zarazem par excellence właśnie współczesną! Ale jeżeli tak "rozszerzymy" rozumienie współczesności, wówczas może na trochę zbyt wiele można sobie pozwolić? Bo wszystko może być przecież zarazem i współczesne, i historyczne, no i, zresztą, skoro o tym pamiętamy i staramy się to nawet nieraz ożywić, to tys prawda...

Mamy bowiem mowę muzykologiczno-historyczną, która naucza, że chorał to pewien etap historii muzyki kościelnej, średniowiecznej, prowadzący do ROZWOJU i PRZEMIANY w późniejszą, a także dzisiejszą, tonalność. Z drugiej strony Magisterium zdaje się mówić (oczywiście interpretuję tutaj nauczanie przez szkiełko "muzykologiczno-historyczne"), że pośredniowieczna tonalność NIE JEST dzisiejszą podstawową muzyką Kościoła, ale że jest nią chorał - modalny, ale przecież współczesny!

No i na koniec pytanie trywialne, ale jeszcze rzecz trochę chyba utrudniające, czyli, na przykład, że tak powiem, co z Bachem? Bo przecież wszyscy chyba się zgodzą, że muzyka Lipskiego Kantora raczej przybliża człowieka do Pana Boga, mówiąc wprost. A przecież Bach był mistrzem polifonii! A co z techniką alternatim? Czy jest ona ściśle tonalna? A może jest jeszcze jakaś trzecia postać, trzeci, powiedzielibyśmy, muzyczny rodzaj, trzecia rodzina, tonalno-modalna, kiedy np. wykonujemy alternatim Magnificaty, a słowa alterowanych wersetów wypowiada się wargami i językami organowych piszczałek? Harmonia modalna?

No tak, jest taki przedmiot w szkołach organistowskich. Ale przecież modalność to "inny sposób rozumienia muzyki", jednogłosowy (?), przeciwstawiany myśleniu harmonicznemu i "pionowemu". A tzw. harmonia modalna powstała nie w epoce średniowiecznej, lecz później właśnie. A może nawet współcześnie dopiero powstała, po prostu jako pewien abstrakt i kompendium przedbarokowej wielogłosowości?

No i, co z tym związane, czy chorał zwany gregoriańskim jest własnym śpiewem Kościoła wówczas, gdy jest wiernym historycznym odtworzeniem brzmienia średniowiecznego? To chyba w ogóle niemożliwe, zwłaszcza wobec czasowo-przestrzennej rozpiętości i wielości odmian tej muzyki, tak mało dzisiaj w ogóle znanej i praktykowanej. Jak więc tworzyć "modalność w ciekawych czasach", nie odchodząc zarazem od źródeł?

A może te pytania o naszą historyczną świadomość i o świadomość tej świadomości wynikają przede wszystkim z tego, że muzykę zapisujemy, ale zapisana muzyka nie jest przecież muzyką! Chyba że ktoś mi powie, że to jest muzyka: "cdefgabc"?

Może trochę zamieszałem, wszak fachowcem wielkim to ja nie jestem. Słowa te kieruję jednak do fachowców, z prośbą wielką o radę, o uporządkowanie pojęć i o pouczenie. A tych, którym dywagacje powyższe wydają się nazbyt abstrakcyjne, o litość błagam.
#17
W naszej parafii pieśń tę śpiewa się i śpiewało od niepamiętnych czasów, w czasie Wielkiej Nocy nad ranem, tuż przed rezurekcją. Zdarza nam się mówić o niej po prostu "Pieśń", bez podawania ani tytułu, ani incipitu.

Nasz tekst jest odmianą wersji ze Śpiewnika Kalwaryjskiego. W tym roku używaliśmy nawet niniejszego wątku przy wprowadzaniu pewnych poprawek tam, gdzie rękopiśmienna tradycja zeszytowa była ewidentnie zepsuta (tradycja "wisi u nas na włosku" i nikt z Najstarszych nie pamięta już chyba 123 zwrotek jednakowo bez kartki...) Bardzo więc dziękuję, że zamieściliście tutaj wersje kalwaryjską oraz kocudzką.

Ciekawe, że teksty to właściwie dwie odmiany tej samej wersji (do Krakowa z naszej podwarszawskiej parafii dość daleko), chociaż melodia zupełnie inna. Obecnie mamy 123 zwrotki - jest sześć w różnych miejscach dodanych, m.in. trzy na pogrzeb Pański pod koniec.

Nie wpuszczam melodii, bo ja nagrania nie mam, a tekstu nie wpuszczam, bo mamy jeszcze pewne miejsca wątpliwe i do wyjaśnienia - może za rok?...

A może "niewyszukana" melodia powinna być właściwie tajemnicą, mimo że podobno ktoś nagrał ją i puścił w radio w Wielki Czwartek? A zresztą, trzeba po prostu raz przyjść i sto dwadzieścia trzy zwrotki zaśpiewać! A odsłuchanie jednej zwrotki i tak niewiele daje wobec całej ich liczby i całego czasu.

Całość z powtórami, podobnie jak u Was, przy miarowym, spokojnym, sylabicznym śpiewie, zajmuje niecałe dwie godziny.