Niedziela 07 Października 2007 r., Katedra p.w. Św. Jana Chrzciciela we Wrocławiu, godz. 16:30.
Organista - nie znam, ale słaby! i to w Katedrze!
We: Zawitaj Królowo Różańca Świętego,
Of: Matko Niebieskiego Pana (2 zwr.),
Co: Bądźże pozdrowiona Hostyjo żywa (2 zwrotki, a potem wypełniacz czasu - "utwór", przypominający proste ćwiczenia dla dzieci na keyboard),
Ex: Królowej Anielskiej śpiewajmy.
Organista tak strasznie gnał z pieśniami, że nie dało się za nim nadążyć! Ale sam siebie przeszedł przy wystawieniu Najśw. Sakramentu po mszy - tak pędził z "O zbawcza Hostio", że ksiądz nie zdążył przynieść puszki z Najśw. Sakramentem (z kaplicy w bocznej nawie) i jak skończył, ksiądz dopiero dochodził do prezbiterium, w związku z czym w całkowitej ciszy wszedł do prezbiterium, obszedł ołtarz, przykląknął, umieścił Hostię w monstrancji i wrócił przed ołtatrz, czyli kilkanaście sekund w ciszy, zamiast spokojnego śpiewu.
Inna rzecz że w Katedrze wrocławskiej organiści przyzwyczaili się że ludzie nie śpiewają, więc grają tylko "dla siebie", czyli za szybko, przez co ludzie nie mogą się włączyć - i koło się zamyka...