Jan Kanty, św.: Przezacna perło [nuty]

Zaczęty przez knrdsk1, 05-11-2007, 10:01:01

Poprzedni wątek - Następny wątek

knrdsk1

X.M.M.Mioduszewski

Pieśni o ŚŚ. Pańskich
PIEŚŃ XVI.
O Świętym Janie Kantym
Z łacińskiego: Inclytum - Melodya jak wyżej.

Przezacna perło w niebieskiej koronie,
Błogosławiony nasz Kanty Patronie,
Między drugimi sławny Patronami,
                        Módl się za nami.

Jako w swym słońce świetne jest obrocie,
Tak ty jaśniejesz kosztowny klejnocie:
I jako xiężyc błyska między swemi,
                        Światły mniejszemi.

Nie tajne światu od pierwszej młodości
Twe jasne cnoty, a przy niewinności,
W Bogu swym serce z myślą utopione
                        I zanurzone.

Mitry doktorskie i laury uczone,
Od czystych skroni twoich poświęcone,
Tobą się szczycą, tobie to przyznają
                        Że dotąd trwają.

Trzykroć laurowym wieńcem ozdobiony,
Jeszcze w śmiertelnem ciele położony;
Nieśmiertelności do której zmierzałeś,
                        Zadatek miałeś.

Ciebie na przykład uczonym wydała
Ręka niebieska, gdy odmalowała
Najpierwszy w tobie wzór doskonałego,
                        Życia naszego.

Ciało w surowej trzymałeś ostrości,
Wszystek na sercu gorzałeś z miłości:
Miałeś to sobie, dać pokarm i szaty,
                        Za zysk bogaty.

Cudzać tak serce nagość przerażała,
Że cię z szat twoich jawnie obnażała:
Szatą okryłeś żebraka w potrzebie,
                        A Bóg zaś ciebie.

Przeczysta Panna twej świątobliwości,
Dała świadectwo, gdy dla twej czystości,
Wieńcem zielonym skronie twe okryła,
                        Przyozdobiła.

Miłość gwałtownym pędem ognia swego,
Dodałać skrzydeł, do grobu Pańskiego:
Do zbawiennego zdroju w cudze strony,
                        Biegłeś spragniony.

Słodki trud wszelki, słodkać praca była,
Która cię z Bogiem twym ściśle łączyła:
A co świat słodzi miałeś w pogardzeniu,
                        I w obrzydzeniu.

Nocy strawione na bogomyślności,
Nie były żądzom twoim do sytości;
Tak hojnie łaski, gdyć się uchylało
                        Niebo, dawało.

A ztąd głęboką pokorą, samego
Siebie wzgardziwszy, świata wyniosłego
Zdeptałeś dumę, mając pod nogami
                        Śmierć z chorobami.

Słońce mistyczne gdy w jasłeczkach wschodzi,
Gwiazdo Sarmacka twe światło zachodzi:
Zwabił w pieluszkach Jezus kochanego,
                        Jana swojego.

Tak ostry żywot w rozkoszny zmieniłeś,
A nas tęskliwych synów zostawiłeś,
Drogi depozyt dając nam w złożenie,
                        Na utulenie.

Którego wonność już wszystek świat czuje,
Niebo się krajów Sarmackich raduje,
Gdy na twe cuda patrzy znamienite,
                        Światu odkryte.

Świadczą to wota i nieugaszone
Lampy, nad grobem twoim zawieszone;
Jako dodawasz pomocy każdemu
                        Przychodzącemu.

Przyjmijże tedy już naszą koronę,
Błogosławiony Kanty pod obronę:
Gdyż przy koronie jesteś położony,
                        Dla jej obrony.

Błagaj majestat Boski zagniewany,
Będzie przyczyną twoją ubłagany:
Przywróć nam pokój słodki z obfitemi
                        Dary Boskiemi.

Przybądź na pomoc cnej Akademii,
Której Patronem jesteś w Sarmacyi:
Racz wziąć pod twoją obronę swe syny,
                        Ojcze jedyny.

Uproś nam światło prawdziwej mądrości,
Abyśmy torem twej doskonałości,
Tam gdzie przedwieczna światłość świeci wiecznie,
                        Zaszli bezpiecznie.