W sławnej zrodzony Narbonie,
Jeden z wielkich Panięty.
Chciej przybyć naszej Koronie
Patronie, Rochu święty.
Który jeszcze w młodem lecie
Pobożność zakochałeś,
Ażebyś tak w pierwszym kwiecie
Bogu wdzięcznie woniałeś.
Tobie świat przy niskim składzie
Godności ofiarował,
Lecz o pewnej czując zdradzie,
Od siebieś go rugował.
Ni fortunie dałeś wiary,
Która na śliskim ledzie
Bez uwagi i bez miary
Wywrotne kroki wiedzie.
Z Panięcia nędznym pielgrzymem,
Chorym służysz w szpitalu;
Nieznaczny witasz się z Rzymem,
A krewni w ciężkim żalu.
Ty, któremu wielkie mienia
Łaskawe dały nieba,
Zapomniawszy urodzenia,
U obcych żebrzesz chleba.
Co komuś nieznośne smrody,
Tobie szczególne wonie,
Gdy zropione lecząc wrzody
W ostatnim leżysz zgonie.
Wielu świętym krzyża znakiem
Uzdrowiwszy w chorobie,
Że który był nieborakiem,
Dopiero zdrów sam w sobie.
Ale kogo Bóg ukocha,
Często też i dosięga,
Tak i na świętego Rocha
Boską swą rękę ściąga.
W lewą nogę postrzelony,
W ciężkie zaraz wpadł razy,
Tak, że gorączką spalony
Śmiertelnej czeka skazy.
Zdrowszy w ojczyste szedł progi,
W tem paroksyzm zachodzi,
Który ból spuściwszy srogi
Na zdrowiu mu zbyt szkodzi.
Nie masz, ktoby chciał usłużyć,
Nędzny pod drzewem leży,
Wnet Bóg bestyi chciał użyć,
Która z pokarmem bieży.
W takich bólach Roch zostając
Z świata codziennie szydził,
A świat ustawicznie łkając
Ledwie żyw, co się wstydził.
Bóg od powietrza Patronem
Chciał mieć swego Wyznawcę;
Prosim z pokornym ukłonem,
By błagał zdrowia dawcę. Amen.
Pelplin, 1871. Nr. 767