Rozalia od wielkiego
Krew Karola prowadzi;
Tej odstąpić stanu swego
Wrodzona cnota radzi.
Bo którą fortuna goni
I wielkie świata mienia,
Ta od swego szczęścia stroni
Dla jednego zbawienia.
Było między gminnym ludem,
Było takowych wiele,
Którzy jednym zwali cudem
Gładkość w czystem jej ciele.
Zkąd ten i on pełne sprzętu
Wiana odbierać każe,
Ale ona aż do szczętu,
Urodę w sobie maże.
Chcąc byuć piękną nie dla ludzi,
Lecz dla jednego Boga,
W czem że jej fortuna mudzi,
wychodzi precz uboga.
I domowem szczęściem gardzi
Nowa w ubóstwie Pani,
O co ten świat sroższy bardziej,
Im Bóg tego nie gani.
Co przód miękkie puchem łoża
I złotem tkane wały,
Teraz najmilsza rogoża,
Pod głowę kawał skały.
Nie bogate z wierzchu ściany,
Nie twarz zewsząd wesoła,
Loch ciemny za pałac miany,
Albo też ziemia goła.
Tak do ostatniego zgonu
W puszczy życie pędziła,
Aż do niebieskiego tronu
Śmierć ją zaprowadziła.
Panna cudy i w chorobach
Wielkim sławna ratunkiem,
Bo Bóg w swych hojny ozdobach
Tym zawdzięcza szafunkiem.
Ciało święte od Urbana
Ósmego znalezione,
Jak takowej słudze Pana
Należało, uczczone,
Przy gromadnym ludzi gminie
I dział wrzawie ogromnej;
Jakoż że tak teraz słynie
Słuszna Pannie w przód skromnej.
O Dziewico, która wiele
U Pana Boga możesz,
W tobie Polska ufa śmiele,
Że jej ty dopomożesz.
I kiedy Bóg karać będzie
Za grzechy swe Polaków,
Łaski twej doznamy wszędzie
I modły ważnej znaków. Amen.
Pelplin, 1871. Nr. 805