Jan Kochanowski
"Psałterz Dawidów"
PSALM 49
Audite haec, omnes gentes, auribus percipite
Słuchaj, co żywo, wszytki ziemskie kraje
Nakłońcie uszu, i kędy dzień wstaje,
I kędy gaśnie, i którym słoneczny
Promień dojmuje, i którym mróz wieczny.
Słuchaj mię, bądź kto między podłym gminem,
Bądź się kto pisze bohatyrskim synem;
Studia j, chudzino, i ty słuchaj, komu
Pieniądze leżą nieprzebrane w domu!
Zdrojów zakrytej mądrości dobędę
I rozum szczyry opowiadać będę;
Ku przypowieści i sam ucho złożę,
A gadkę swoje przy lutni wyłożę.
Przecz się ja mam bać albo sobą trwożyć
W nieszczęsną chwilę? Jest się czym założyć;
Nieprózno człowiek łakomie nabywał
I nad swym bliźnim fortelów używał.
Szaleni ludzie, którzy w swym władaniu
Nadzieję kładą albo i w zebraniu,
Brat rodzonego nie odkupi brata,
Kiedy już przyjdą zamierzone lata.
Droga na okup dusza jest człowiecza;
Próżne staranie, próżna o tym piecza,
Aby kto śmierci mógł się uwarować
I żyć na wieki, a w grób nie wstępować.
I mądry umrze, a umrze i głupi,
Jednako z dusze śmierć obudwu złupi,
A ich osiadłość i wielkie zebranie
Przyjdzie na koniec w obcych szafowanie.
Pałace wielkim kosztem wystawiają,
Budownym zamkom swe imiona dają
Tusząc, że to trwać aż na wieki będzie,
A ich pamiątka musi słynąć wszędzie.
Płocha cześć ludzka i chluba znikoma,
Abowiem skoro przyjdzie śmierć łakoma,
Hardego snadnie z powagi wyzuje
I tymże torem, co bydło, zajmuje.
Ale głupiego trudno wynicować;
Aż więc i dzieci błędów naszladować
Ojcowskich zwykły, więc też w brzydkiej ziemi
Jako barany śmierć się karmi jemi.
I będą dobrzy wrychle tymi władać,
A oni władze muszą swej postradać.
Dół ich dom będzie, a ja ufam Tobie,
Boże mój, że Ty mnie przyjmiesz ku sobie.
Nic to, że kogo fortuna wystawi,
Złota i srebra, czci ludzkiej nabawi,
Bo go śmierć sroga za wszytkiego zwlecze,
A cześć obłudna za duszą uciecze.
Używa wczasów, żądzom swym folguje,
A tenże żywot i drugim cukruje;
Przeto też musi ujźrzeć niskie kraje,
Gdzie noc ogromna nigdy nie ustaje.
Niechaj, jako chce, człowiek w szczęściu pływa,
Niechaj powagi, jakiej chce, używa;
Jesli z fortuną rozum się nie sprzęże,
Takiejże śmierci, co bydło, podlezę.
Franciszek Karpiński
PSALM XLVIII
Audite haec, omnes gentes
Ten Psalm albo od Dawida, albo od synów Kore złożony; napisany ciemno, ale cel jego jest o próżności życia ludzkiego i bogactw.
Niech mię słuchają wszystkie krainy,
I świata mieszkaniec mnogi,
Ziemskie żywioły, i ludzkie syny,
Niech słucha bogacz, ubogi.
Usta me mądrość będą opiewać,
Nabytą długiém myśleniem;
Powieści mędrców będę zgadywać,
I mą wyrażę rzecz pieniem.
W dniu śmierci mojey czém się ustraszę,
Gdy schodzić będę w ufności?
Choć mię na koło pamięć opasze
Dawnieyszych moich zdrożności.
Ale ten, który swey dufa sile,
Na swą potęgę cóś składa,
Który wylicza bogactwa tyle,
Bez wieści w przepaść upada.
Brat nie wykupi od śmierci brata,
Jakże człek inszy zasłoni?
Nie biorą płacy za człecze lata,
Zawsze swą drogą śmierć goni.
Zły zgasł; nie mógł się z życiem rozłączyć,
Ból mu się wiecznie przewlecze,
Chciałby drugi raz życia dokończyć,
A koniec przed nim uciecze.
Głupi tak widzi człeka mądrego
W skonania jego godzinie;
Jakby nie miało to przyyśdź na niego,
A mądry z głupim wraz ginie.
Zginą, i zbiory ich się zostaną,
Które ktoś weźmie daleki:
Dół mały, który im wykopano,
Domem im będzie na wieki.
W tych się przybytkach pozostawali,
Przez pokolenia bez końca,
Ziemiom swe imię ponadawali,
Sami nie uyrzą już słońca.
Człowieka na czci gdy postawiono,
On swey nie poznał godności;
Przeto go równo z bydłem sądzono,
Przyszedł do bydląt niskości.
Tą drogą idąc, gubi się cale,
Nie widząc zguby przyczyny,
Jeszcze się z tego chlubi zuchwale,
Że w winie nie znał swey winy.
Owce zarazą lecą morową,
Równie śmierć będzie je psować;
A sprawiedliwi nad ich się głową,
Wzniesą, i będą panować.
Ni im sława ich doda sposobu,
Bo się wraz z niemi zagrzebie,
A duszę moję Bóg wyrwie z grobu,
Kiedy mię weźmie do siebie.
Ale nie bóy się, chocieś bogaty,
Jeśliś nie poszedł fałszywie:
Choć się twa sława rozszerza z laty,
Jeśli żyjesz poczciwie.
Bo coś od śmierci możesz ocalić,
Sława w grób z tobą nie wkroczy,
Za życia nawet będą cię chwalić,
I każdyć powie to w oczy.
Wszelako wszyscy do tego końca
Bieżymy kroki sporemi;
Już go nie uyrzym raz zbywszy słońca,
Lężemy z oycy naszemi.
Człowieka na czci gdy postawiono,
On swey nie poznał godności;
Przeto go równo z bydłem sądzono,
Przyszedł do bydląt niskości.
"Dzieła Franciszka Karpińskiego" wydanie stereotypowe Waleriana Krasińskiego, Warszawa 1830