1. Rządco Syonu wiekuisty Panie,
Rozwiąż me usta na godne wsławianie
Anioła w życiu, Jana Duklańskiego,
Sługi Twoiego.
2. Miasto nie wielkie Dukla, iak wielkiego
Wydała Jana Błogosławionego,
Swiatu i niebu z polskiéy krainy,
Z mieyskiéy rodziny.
3. Że to nie same królewskie korony,
Xiążęce mitry z szlachetnemi grony,
Nie same wchodzą senatorskie togi,
W niebieskie progi.
4. Raczéy że wszystkie monarcha przedwieczny,
Przyjumie stany, kto tylko stateczny,
W iego usługach, rozkazów pilnuie,
Cnoty szanuie.
5. Jana rodzice w skromności chowaią,
W ćwiczeniach nauk pomnieyszych oddaią.
Ćwiczy się dziecię w naukach, skromności,
I pobożności.
6. Do dalszych nauk lata promowuią,
Cnoty iść razem w górę usiłuią,
Rośnie pobożność oraz i zlatami,
I z naukami.
7. I gdy się dalsze przybliżały lata,
Bierze młodzieńca myśl wyniść od świata,
Wychodzi z domu od swoiéy rodziny,
W leśne gęstwiny.
8. Tam swéy młodości kwiat szczepi na skale,
Coś cudu widzę? o iak doskonale,
Szerzy się cnota, lubo na kamieniu,
W swém rozkrzewieniu.
9. Roztropna cnota, nie wie co to skała,
W swém rozkrzewieniu zawsze doskonała.
Jak na Libanie cedr w górę w niesiona,
I wywyższona.
10. Mieszka Jan w skale, któż pochodnię iasną,
Wstawia pod korzec kędy światła gasną,
Szczupłością mieysca bywaiąc przyćmione,
I przygaszone.
11. Prawdo że słońce w czém gęstsze zachodzi
Chmury, tém światu iaśneysze się rodzi,
Czas wyniść Janie z skalistéy doliny,
Z leśnéy gęstwiny.
12. Czas wyniść na świat, opuścić te cienie,
Rzucić po górach wysokich promienie,
By dalsze kraie twoie światło znały,
Boga wsłąwiały.
13. Wychodzi na świat Duklan z osobności,
Stawa na lwowskich górach w cnót iasności,
Wnet się do życia skłania zakonnego,
Franciszkańskiego.
14. I tam zakonne choć go kryły cienie,
Jasne cnót świętych wydawał promienie;
Objaśniał wielu życia niewinnością,
I pobożnością.
15. Miłość ku Bogu, pokora głęboka,
Miłość bliźniego, roztropność wysoka,
Te się cudownie w Janie wydawały,
Pięknie iaśniały.
16. Lecz któż wystawi granice miłości,
Gdy co raz w swoiéy szerzy się wielkości;
Ta Jana wiedzie do nowéy klauzury,
Za mieyskie mury.
17. Idzie dokąd myśl pobożna iść radzi,
Idzie gdzie miłość boska go prowadzi,
Do Obserwantów Franciszka Swiętego,
Oyca swoiego.
18. I tam w obfitsze począł kwitnąć cnoty,
Doskonałości zakonnéy przymioty,
Trawiąc godziny na bogomyślności,
Trwaiąc w czuyności.
19. W usługach boskich nigdy nie ustaiąc,
Za cel affektów swych Jezusa maiąc,
Czcił mękę boską przez dni życia swego,
Czasu każdego.
20. Rozsądek wielki był Janowéy mowy;
Takiemi tylko zabawiał sie słowy,
Które do Boga ciągnęły błędnego,
W skrusze grzesznego.
21. Niech świadczą Janie, ci co kazań twoich
Słuchali iako zaraz błędów swoich
Wyrzekali się, za grzechy płakali,
Boga się bali.
22. Swięta cierpliwość iak obfitowała
W tobie dostoynie gdy cię dotykała,
Boska różnemi ręka boleściami,
I chorobami.
23. I żeś Franciszków syn był pokazała,
Gdy ciało twoie z ranami zorała,
Zniósłeś pod ostrym habitem na ciele,
Pańskich ran wiele.
24. Wychodzisz Janie z Dukli od rodziny,
W ruskie do Lwowa przybywasz krainy,
Składasz obuwie wchodząc w zakon nowy,
Życiem surowy.
25. Krzak goreiący w ogniu niespalony,
Żywym jest wzorem Panny nieskażonéy,
Od niéy głos słyszysz, gdy ci ruskie kraie
W opiekę daię.
26. W przykréy albowiem oczu twych ciemności,
Za dowód twoiéy ku Pannie miłości,
Odbierasz miłość, gdy do ciebie wchodzi
Smutek ci słodzi.
27. Wchodzi nayświętsza służebnica Pana
Z Jezusem w słońce przedziwnie ubrana,
Swoim cię sługom daie za patrona,
Pewna obrona.
28. Nadto w opiekę kray xięstwa ruskiego,
Oddaieć, żebyś u tronu boskiego
Stawił się za nami w potrzebach prośbami,
I zasługami.
29. Coś i pokozał dość w iasnym dowodzie,
Turczyn z kozakiem, gdy ku mieyskiéy szkodzie
Sciągnęli pod Lwów, miasto ręce wznosi,
O pomoc prosi.
30. Tyś na powietrzu w habit przyodziany,
Wzniósłszy ku niebu ręce, był widziany.
Jak drugi Moyżesz za lud się wstawiaiący
Ręce wznoszący.
31. Tym cudem turczyn z kozakiem strwożeni,
Od murów lwowskich precz są oddaleni,
Co przy akkordzie, gdy o cud pytali,
Jawnie zeznali.
32. Łask niezliczonych tu wszyscy doznaią,
Którzy się do twéy opieki oddaią,
Ustąpić muszą śmierć, głuchość, sromota,
Długa ślepota.
33. Gorączką febrą, chorobą złożeni,
W nagłych przypadkach potrzebą ściśnieni,
Z Jana opieki maią uzdrowienie,
I pocieszenie.
34. Tak cudy słyniesz Janie wiek iuż trzeci,
Że nas w swéy pieczy masz iak oyciec dzieci,
Mieyże nas w swoiéy opiece do końca,
Ty nasz obrońca.
35. Broń nas od głodu,powietrza i woyny,
Bądź twoim sługom w zjednaniu łask hoyny,
Ratuy w potrzebach, chorobą złożonych,
I zasmuconych.
36. A nadewszystko zjednay nam u Boga,
Gdy na nas przyjdzie ostateczna trwoga,
Szczerą pokutę, łaskę ostateczną
I chwałę wieczną.
za: Błogosławiony Jan z Dukli z nieprzebraney Opatrzności Boskiey hoynie łaski szafuiący, Lwów 1832, s. 20nn.
Zapewne ta sama melodia.