Jan Kochanowski
"Psałterz Dawidów"
Psalm 144
Benedictus Dominus, Deus meus
Tobie, Panie, pókim żyw, ja muszę dziękować,
Który ku bitwie raczysz sprawować
Ręce i serce moje, a mnie w boju krwawym
Jesteś obrońcą zawżdy łaskawym.
Że nad nieprzyjacioły górę mam swoimi,
Że sławny słynę między obcymi,
Że miastom i walecznym narodom panuję,
Wszystko to łasce Twej przypisuję.
O Panie, co jest człowiek, że go tak szanujesz,
Że mu tak wielką chęć okazujesz?
Mara człowiek, a jego lata są lotnemu
Cieniowi równe niehamowanemu.
Panie, schyl nieba swego a spuść się ku ziemi;
Tkni gór, niech pójdą dymy czarnemi;
Bij piorunem, puszczaj swe nieuchronne strzały
Na lud niechętny do Twojej chwały.
Spuść rękę swą, wyrwi mię z powodzi straszliwych;
Wyrwi mię z ręku nielutościwych
Nieznajomego ludu, których niewstydliwe
Są wszytki słowa, sprawy zdradliwe.
Ciebie ja nowym rymem, Panie, i wdzięcznymi
Wysławiać będę gęślami swymi,
Który króle w przygodach w cale zachowywasz,
Dawida z dziwnych toni wyrywasz.
Brońże mię i tych, Panie, czasów nieszczęśliwych,
Wyrwi mię z ręku nielutościwych
Nieznajomego ludu, których niewstydliwe
Wszytki są słowa, sprawy zdradliwe.
Niech nam synowie rostą tak, jako zielone
Jabłonki rostą nowo szczepione;
Córy nasze niech kwitną tak, jako źrzetelne,
Rzezane świecą słupy kościelne.
Szpichlerze nawiezione niech zawżdy stawają,
Zboża do zboża niech dostarczają;
Stada nieprzeliczone tysiącmi niech rodzą,
A woły gładkie pod jarzmy chodzą.
Trwogi żadnej, zabiegów żadnych niech nie znamy
Ani ogromnej trąby słychamy.
Szczęśliwy lud, który ma te dobra, szczęśliwy,
Którego panem jest Bóg prawdziwy.
Franciszek Karpiński
PSALM CXLIII
Benedictus Dominus Deus meus.
Ten Psalm napisał Dawid, albo z okoliczności pojedynku swego z Goliatem, albo (co pewniey) w początkach panowania swego, panujący już nad wszystkiemi pokoleniami, drugą bitwą Filistyńczyków odpędziwszy. Chaldeyska wersya rozumie ten Psalm z okoliczności Goliata napisany.
Niech będzie Bóg móy błogosławiony!
Który mą rękę do bitwy wprawił:
Zawszem w nim litość znalazł strwożony,
Zawsze ucieczkę, zawsze mię zbawił.
W nim mi zaufać i wsparcia doznać,
Od ni lud poddał na wszystkie strony;
Cóż jest człek? że mu dałeś się poznać?
Co syn człowieczy? że tak ważony?
Człowiek, jest próżność, i cień dni jego:
Jakże ja wrogów wytrzymam burzą?
Panie! chciey nagiąć ucha twojego,
Zstąp, i rusz góry, niech się zakurza.
Niech błyskawice wstaną z grzmotami,
Niech się rozproszą me przeciwniki,
Niechay bez wieści lecą z wiatrami,
Niechay twe strzały zmylą im szyki.
Z wysokich niebios nakłoń twe ramię,
Wyrwiy mię z tego wylania wody;
Z ręki bezbożney, z gęby, co kłamie,
Z ręki, co czyni krzywdy i szkody.
Nowąć pieśń złożę, Panie! na niebie;
Spiewać ci będę Boga mojego;
Ty króle wśpierasz, Dawid przez ciebie
Uszedł od miecza nieużytego.
Wyrwiy mię z ręki bezbożnych synów,
Ich o próżnościach usta gadają!
Ich ręka samych pełna złych czynów,
Syny, jak roszczki w domu wzrastają.
Córki ich chodzą z twarzą złożoną,
Jak obrazy przybrane drogo;
W śpiżarniach, co im nie pomieszczono,
Ledwie schowane wynaleźć mogą.
Płodnych ich owiec nieźmierne trzody,
Tłuste im krowy po okolicy;
Stoją, jak nowe, silne ich grody,
Nie słychać krzyków na ich ulicy.
Taki lud, każdy szczęśliwym sadzi,
Który w tak dobrym opływa stanie:
Ale według mnie, w swém zdaniu błądzi;
Ten lud szczęśliwy! z którym ty, Panie.