Zupełny śpiewnik katolicki oraz książka do nabożeństwa dla chrześcijan- katolików
Wydanie: Mikołów : nakł. Wydaw. Dzieł Ludowych Karola Miarki, 1898.
Mel : Nachbar nr. 142
Słyszę z nieba muzykę i anielskie pieśni, *
Sławią Boga, że się nam do stajenki mieści; *
Nie chce rozum przyjąć tego, *
Chyba okiem dojrzy czego, *
Czy mu się to nie śni.
Słyszę z nieba muzykę jużci to na jawie *
Wyśpiewują o takiej dziwnej Boskiej sprawie, *
Przyjął Boży Syn człowieka, *
Panieńskiego łaknie mleka *
Ku ludzkiej naprawie.
Skoczmyż rano, kto pierwej do szopy przyskoczy, *
Jużci widzę, co nigdy nie widziały oczy: *
Wespół bydło z Aniołami *
Boje w ziemię kolanami *
A w żłóbek się tłoczy.
A kto moje bydlęta nauczył mądrości, *
Kto im podał do serca naukę miłości *
Do dzieciny malusieńkiej? *
I do Jego Matuleńki *
Padły w uprzejmości.
Nierozumny osiełku, znasz ty w ciele Boga? *
O wołeczku, Bógże to, co czci twoja noga? *
Wszakże Bogu niebo ciasne, *
Słońce Mu się ściele jasne, *
Na garstce barłogu.
Przecież moje bydlęta klękają w tej dobie, *
Cóż się dziwić? Bóg stanął w dziecinnej osobie; *
O piękności w ludzkim ciele, *
O ciałeczko, jako wiele *
Magnesu jest w Tobie.
Rączki ściąga różowe, usteczka cukrowe, *
Serce gasi twarz i oczki, piersi liliowe; *
A kiedy się do mnie śmieje, *
Miłością me serce tleje, *
Przestać nie gotowe.
Pozwólże mi, Mateńko szczęśliwa i święta, *
Wziąść na ręce Synaczka, aby te rączęta *
Duszę moje zachęciły, *
I z więzienia uwolniły, *
Zdjąwszy z onej pęta.
Jużci coś do mnie Dziecię śliczne przemówiło, *
Ach, do serca pochodnie z oczu wytoczyło; *
Nikt nie zgadnie, jak mnie kradnie, *
Duch nie władnie, węglem padnie, *
A zgorzeć mu miło. Amen.
Wydanie: Mikołów : nakł. Wydaw. Dzieł Ludowych Karola Miarki, 1898.
Mel : Nachbar nr. 142
Słyszę z nieba muzykę i anielskie pieśni, *
Sławią Boga, że się nam do stajenki mieści; *
Nie chce rozum przyjąć tego, *
Chyba okiem dojrzy czego, *
Czy mu się to nie śni.
Słyszę z nieba muzykę jużci to na jawie *
Wyśpiewują o takiej dziwnej Boskiej sprawie, *
Przyjął Boży Syn człowieka, *
Panieńskiego łaknie mleka *
Ku ludzkiej naprawie.
Skoczmyż rano, kto pierwej do szopy przyskoczy, *
Jużci widzę, co nigdy nie widziały oczy: *
Wespół bydło z Aniołami *
Boje w ziemię kolanami *
A w żłóbek się tłoczy.
A kto moje bydlęta nauczył mądrości, *
Kto im podał do serca naukę miłości *
Do dzieciny malusieńkiej? *
I do Jego Matuleńki *
Padły w uprzejmości.
Nierozumny osiełku, znasz ty w ciele Boga? *
O wołeczku, Bógże to, co czci twoja noga? *
Wszakże Bogu niebo ciasne, *
Słońce Mu się ściele jasne, *
Na garstce barłogu.
Przecież moje bydlęta klękają w tej dobie, *
Cóż się dziwić? Bóg stanął w dziecinnej osobie; *
O piękności w ludzkim ciele, *
O ciałeczko, jako wiele *
Magnesu jest w Tobie.
Rączki ściąga różowe, usteczka cukrowe, *
Serce gasi twarz i oczki, piersi liliowe; *
A kiedy się do mnie śmieje, *
Miłością me serce tleje, *
Przestać nie gotowe.
Pozwólże mi, Mateńko szczęśliwa i święta, *
Wziąść na ręce Synaczka, aby te rączęta *
Duszę moje zachęciły, *
I z więzienia uwolniły, *
Zdjąwszy z onej pęta.
Jużci coś do mnie Dziecię śliczne przemówiło, *
Ach, do serca pochodnie z oczu wytoczyło; *
Nikt nie zgadnie, jak mnie kradnie, *
Duch nie władnie, węglem padnie, *
A zgorzeć mu miło. Amen.