Izydor Oracz, św - Patron Rolników - 3 Pieśni

Zaczęty przez Radek Maj, 26-05-2019, 19:20:18

Poprzedni wątek - Następny wątek

Radek Maj

Pieśni o Świętym Izydorze Oraczu

I

Oraczu sławny, święty Izydorze,
Prac Bogu miłych przykładzie i wzorze:
Wielkimi cudy na ziemi wsławiony,
Bądź pozdrowiony.

Ciebie nie droga purpura wsławiła,
Ani bogata matka urodziła;
Lecz wzrosłeś między ziemi rolnikami,
Pługiem, wołami.

Robiłeś panom, a przy swej robocie,
Piękny postępek uczyniłeś w cnocie;
Kochając zawsze Boga Stwórcę swego,
Z serca całego.

Tyś Bogu modły czyste ofiarował,
A Anioł za cię rolę uprawował,
I bydła twego, by mu wilk nie szkodził,
Strzegł, za nim chodził.

Wydatna była twa szczodrota święta,
Gdyś w zimie karmił zgłodniałe ptaszęta,
Za co zyskałeś od Boskiej prawicy,
Sporej pszenicy.

Z czystki ubogiej obiadu małego,
Karmiłeś mnóstwo ludu zgłodniałego;
A Bóg przysparzał w garnuszku potrawy,
Na cię łaskawy.

Ty pragnącemu panu na wygodę
Dobyłeś z suchej ziemi żywą wodę;
Która i teraz płynie z twego cudu
Na zdrowie ludu.

Przez lat czterysta i pięćdziesiąt cały
Leżałeś w ziemi, a robak zdumiały
Żaden cię nie tknął, ani zgniłość zjadła
Na cię przypadła.

Ręką anielską kołysane dzwony,
Czciły cię dźwiękiem, gdyś był podniesiony:
A nieskażone piękną wonność ciało
Z ciebie wydało.

Z grobu twojego sam proch wzięty leczył,
Jeśli się kto czem na zdrowiu skaleczył;
I skuteczniejsza była twa opieka
Niźli apteka.

Cudowne sprawy Boga Wszechmocnego,
Nad chorobami ludu pobożnego;
Wielkie i częste, jakoś Bogu miły,
Głośno wsławiły.

Deszcz na twą prośbę w suchy rok spuszczony,
Niewidomy wzrok odzyskał stracony,
Który gdy znagła zdrowym się być zoczył,
Wesół wyskoczył.

Patronie święty! od Boga nam dany,
Przybądź w każdy czas na pomoc wezwany:
Ratuj znużonych różnemi pracami
Swemi modłami.

Niech Boga chwalim, a przy czoła pocie,
Niech się kochamy w nieśmiertelnej cnocie:
Byśmy na wieki Boga oglądali,
I wychwalali. Amen.

II.

Izydorze święty!
Z roli w niebo wzięty,
Miłośniku Boga,
Spraw by nas zła trwoga,

Za grzechy nie biła,
W dobrem nie szkodziła,
Zwróć na nas łaskawie
Oczy w każdej sprawie.

Daj upamiątanie,
W cnotach zakochanie;
A twoja przyczyna
Do Boskiego Syna,

Niech nas zawsze broni,
Skutecznie zasłoni,
Od gniewu Boskiego,
I karania Jego.

Niech nam mór nie szkodzi,
Broń głodu, powodzi,
Broń ognia i wojny,
Zjednaj czas spokojny;

Wyproś pocieszenie,
Grzesznym nawrócenie,
Byśmy bogobojnie
Żyli i spokojnie.

Boga niech kochamy,
Niech Go wysławiamy,
Spraw prosimy Ciebie,
Co się cieszysz w niebie:

Przyjmij nas pod swoją.
Opiekę, a twoją
Pomoc niech poznamy,
o to cię błagamy.

Bądź patronem swego
Ludu ubogiego,
Święty Izydorze,
Przedwiecznych cnót wzorze,

Od Boga uczczony,
Chwałą ozdobiony,
I módl się za nami,
Twojemi sługami.

A po tym kłopocie
I nędznym żywocie
Wprowadź nas do chwały,
W niebie wiecznie trwałej.

Byśmy tam dobrego
Boga Stwórcę swego,
Na wieki chwalili,
I z Nim się cieszyli.

III

W pośród wiejskie matki, córy,
Znużon drogą, wiekiem zgięty,
Zasiadł pielgrzym z Jasnej-Góry
I rozłożył towar święty.

Miał różańce, miał szkaplerze,
Mnóstwo krzyżów wydobywał,
A lud, wierny swojej wierze,
Za poczciwy grosz nabywał.

I miał jeden obraz śliczny;
Każdy o treść jego badał;
Pytał, słuchał gmin rozliczny,
A on tak mu rozpowiadał:

,,O! nie wiecie, wy, ludkowie,
Jak za dawnej tam pamięci
Byli wpośród was wodzowie,
Byli nawet nieraz święci.

Tam, gdzie tacy, jak my, ludzie,
Wśród dalekie stąd Hiszpany,
W ciągłych modłach, postach, trudzie,
Żył Izydor, Oracz zwany.

Takim, jak wy, był on chłopkiem;
Tak, jak wy, się męczył, nużył,
Przecież mnogich cnót dorobkiem,
Myta niebios się dosłużył.

Dziki nad nim pan przewodził:
Sprzęgał z bydłem, kuł do taczek,
Krzywdził, więził, chłostał, głodził;
Wszystko święty zniósł prostaczek.

Zniósł, bo męki Jezusowe
Stokroć bardziej go bolały:
Cierń co w Boską wrył się głowę,
Rany, co krew świętą lały.

Zniósł, bo sroższe widział dole,
Nieszczęśliwych szereg długi;
Zniósł, bo wiedział, że tu pole
Nie nagrody, lecz zasługi.

I raz pan ów, bez sumienia
Orkę mu podwójną zadał;
A w przypadku niespełnienia,
Straszną karę zapowiadał.

Westchnął biedny, wstał przed świtem,
Zaprzągł wołki uporczywe,
Szedł z spojrzeniem w ziemię wrytem,
I tak zawiódł je na niwę.

A że w każdej trudnej porze
Wprzód do Boga się odnosił,
U stóp krzyża kląkł w pokorze
I gorąco błagał, prosił.

Głowę w świętej schylił skrusze,
Sercem nieba przywoływał,
Korzył myśli, czyścił duszę
I w Chrystusa się wpatrywał.

I tak długo i głęboko
W męce się zatapiał krzyża,
Aż tu słońce już wysoko
I południe się przybliża.

Zląkł się, jakby z snu ocucił,
I zapłakał w swej niedoli,
Gdy w tem w koło okiem rzucił;
Jakaś jasność, woń po roli.

Patrzy... widzi zadumiały,
Niepojęte cuda... dziwy...
Anioł śliczny, jak śnieg biały,
Doorywa jego niwy.

Każdy zagon wyciągnięty,
Tak prościuchno i tak ładnie,
Niema bicza rataj święty,
Wołki przecież idą składnie.

Idą z okiem tak wesołem,
Pług tak lekko płynie w ziemi...
Pada chłopek, bije czołem,
Łzami zlewa się wdzięcznemi.

Gdy wtem anioł promienisty
Nagle w górę wzlata, leci;
A jak tęcza pas ognisty,
Długijślad się za nim świeci.

Niknie, ginie postać święta,
Ginąc, takie słowa głosi:
,, Kto o Bogu swym pamięta,
Temu pomoc Bóg przynosi. "

Wiele, wiele wieków zbiegło,
Nim w tern samem miejscu cudu,
Wielkie miasto się rozległo,
A w niem mnóstwo zlało ludu.

Od poranku do wieczora,
Nie zliczyłbyś gmachów licznych,
Ni w kościele Izydora
Wszystkich bogactw, wotów ślicznych.

Król po królu w wielkiem mieście
Włada, rządzi, rozkazy w a;
A gdy przyjdzie umrzeć wreszcie,
Chłopka tego w pomoc wzywa."


Franciszek Morawski, poeta, umarł
w dziedzicznej swojej wiosce
Luboni, w Wielkiem Księstwie
Poznańskiem, w 1801 roku, iył
lat 76.

Źródło : Oczykowska, Maria - "Żywot świętego Izydora Oracza, patrona rolników" - 1898